Kolejna rewolucja w przemysle tekstylnym mnie ominela, jak się wczoraj okazalo. Mloda Zebra albowiem wywlokla mnie jako pomoc techniczna po zakup spodnicy (pomoc techniczna: wyszukiwanie rozmiaru 36, wstepna weryfikacja ceny, wznoszenie okrzykow entuzjazmu na widok przebranej Mlodej Zebry, obgadywanie pan w innych przebieralniach – to, nie ukrywam, wychodzi mi najlepiej: “Ta pani w tej sukieneczce – przesliczna jak ksiezniczka Fiona po polnocy”).
My tu, panie dziejku, za spodnica, a tu okazuje się, spodnic w tym sezonie SIĘ NIE NOSI. Nosi się bluzki i sukienki, i spodnie w rozmiarze “na sredniego slonia w biodrach”, ale nie spodnice. O przepraszam – było kilka ze zgrzebnej bawelenki a la pastereczka tudziez poganiaczka gąsek. Sliczne i bezpretensjonalne, można się nie martwic ze nie uprasowane (bo MODA PRZYSZLA na “psu z gardła wywleczone”), a idąc – kusząco kołysac i powiewac.
A ona się UPARLA, ze za gęsiami chadzac nie zamierza, zwlaszcza na weselu. COOOOOOO za maruda!
Tak, ze tylko nogi mnie rozbolaly z tego wszystkiego, co uwazam za niepotrzebne marnotrawstwo, bo nogi – jak wiadomo – nie sa do chodzenia, tylko do ogladania. Dobrze, ze chociaz “Ulice marzycieli” udalo mi się kupic, bo Haniuta codziennie od rana pytala “MASZ?” – a ja nie mialam i wtedy nie chciala ze mna gadac.
Natomiast nowa Fielding – a wlasciwie STARA Fielding, bo to jej ksiazka SPRZED Bridget Jones – bardzo! Podoba mi się zwlaszcza dystans autorki do pracownikow organizacji humanitarnych. Bo jawne jaja z tzw. slawnych na swieczniku robia sobie wszyscy i tu Helenka specjalnie zimnej fuzji nie odkryla… Swoja droga, skoro nikt ich nie lubi, to na czym oni robia pieniadze?…
Zreszta – co oni mnie obchodza, ja tu mam powazny problem w postaci nastawienia Mlodej kregoslupa emocjonalnego i wytlumaczenia jej, ze pewnych rzeczy po pewnych facetach nie należy się spodziewac, a wrecz można je było przewidziec. Dobrze, ze mam zaplecze argumentow w postaci Haniuty.
MY, KOBIETY, NIE MAMY LATWEGO ZYCIA. En masse – osobiscie chwilowo nie narzekam… Hmmmmm.
Jestem tu “nowa” 🙂 Uwielbiam długie notki, a te Twoje się czyta, nie pwoem, przyjemnie! chcemy jeszcze! :))
o! to o UFO jest dobre, idę dzisiaj nie wydawać kasy, to potem wytłumaczę mojemu facetowi, ze to ufo kazało mi te książki… Ale mam jeszcze jedno pytanie:(zasadnicze) czy UFO również płaci za te książki? Bo jeśli tak, to ja poprosze o porwanie. Natychmiast!
bo z wydawaniem kasy to tak jest, że ile by kasy nie było i tak szybko znika… ja się już nauczyłam że jeżeli zaraz po wypłacie nie kupię czegoś ZUPEŁNIE nie zaplanowanego ale za to NAJZUPEŁNIEJ niezbędnego (czyli np. srebrną cukiernicę z 18 w – albo 3 kilo książek), to i tak jak się spręże starczy mi do pierwszego, jakbym nie kupiła to i tak te pieniądze by się rozeszły… jakaś rozciągłość materii w tym temacie się uwidacznia 🙂
Znam to nadprzyrodzone zjawisko. Ale góre wziął był tym razem prymitywny podstawowy popęd.
a kiedy ja ZUPELNIE NIE MAM PIENIEDZY, to ide i kupuje ksiazke.
To znaczy, probuje zachowywac sie ROZSADNIE, ale zawsze mnie wciagnie czarna dziura w drziwach do ksiegarni, pozniej porywa mnie UFO i pozbawia swiadomosci i budze sie za kasą z zaplaconym paragonem…
WSZEDZIE kobitom lepiej, niz w Warszawie – ja gdzie nie pojade, to wracam z jakims trofeum, same mi w rece wchodza, bo tu nie dosc ze posucha, to drozyzna!
We Wroclawiu to nie bylam ladne dwa lata, ale w Poznaniu na Swietym Marcinie to takie maja ciuchy, ze tej!
No popatrz, we Wrocku kobitom lepiej, jakem biegła /przez grobelke/ z urzedu do urzędu uwidzialam aż trzy sztuki warte przymiarki, ale żem chwilowo bez forsy, to w nagrode za wstrzemiężliwość kupiłam sobie kilo truskawek za 10 złotych i zjadłam.Osobiscie tez sie nie skarżę.
MY, KOBIETY, NIE MAMY LATWEGO ZYCIA też tak uważam …ale jestem na etapie pozbawiania się uczuć wyższych i marzeń, będę bardzo rozsądna i logiczna, może uda mi się przeżyć w tym świecie męskiego realizmu ..hehehe..cmok
O!
Pan Chris! To ja skocze po ser i zaraz jestem!
…ze co? Zaplecze w postaci argumentow Haniuty? Oj, pusto na zaplaczu…