O mrowce za moment, najpierw będzie o pizzerii w Katowicach.
Pizzeria nazywa się ZAGADKOWO, bo “SICILIA”. Tjaa… Ale OPROCZ nazwy – wszystko ma SUPER – wystroj, jedzonko, winko, obsluge, no i jest niedaleko dworca, co dla wedrowca strudzonego nie jest bez znaczenia. Nie przepadam za jedzeniem solo, ale tam naprawde czuje się dobrze – kelnerki skakaly wczoraj dookoła mnie, ze az się przestraszylam, ze lesbijki, albo co! W nagrode zamowilam sobie jeszcze tiramisu i TO BYŁ MÓJ KONIEC – bo jest go pol metra kwadratowego i TAKIE, ze normalnie… Ech!
Na szczescie, nie dane mi było rozpuscic się z zachwytu nad Katowicami i nie wsiaklam w ziemie, bo PKP sprowadzila mnie do parteru, opozniajac pociag SOBIESKI zaledwie o jedna godzine zegarowa.
A teraz o mrowce.
Stanislaw Lem opisuje takie zwierzatko, które nazywa się “mrowka krzeslawka dreczypupa”. Ten gatunek mrowki zwabia ofiary, ustawiajac duzo mrowek w atrape krzesla – zmeczony podroznik, co szlaja się dzien caly, widzac krzeslo bez zastanowienia na nim siada, no i mrowki go pozeraja.
Spodobala mi się ta nazwa i dawno temu adoptowalam ja sobie na okreslenie pewnego gatunku ksiazek. Ksiazka typu “mrowka krzeslawka dreczypupa” to ksiazka, ktorej po zaczeciu nie da się odlozyc i nie baczac na trudy, niewyspanie, odlezyny, niewygodne kanapy, glodne psy, nieprzetlumaczone chałtury, nieumyte gary, zarosniety ogrodek, …………….. (tu wpisac, co kto zaniedbuje żeby poczytac) – NIE MA SILY, czyta się do konca.
Absolutnie klasyczna mrowka krzeslawka jest “Sto lat samotnosci”, które wymeczylo mnie pewnej upalnej letniej nocy, na szczescie wakacyjnej (BOZE – jaka ja musialam być wtedy MLODA!…). Niezla mrowka sa kolejne Pratchetty, do wiekszych mrowek zaliczam “Mistrza i Malgorzate” (tez jakies nocno – upalne klimaty) i “Sledztwo” (czy ja musze czytac po nocach?…).
A propos sympatycznych gatunkow zwierzat, to przypominam, ze w Ramtopach zyje pewna odmiana kukulki, która buduje zegary, żeby w nich zamieszkac.
masz ciekawy jezyk , nieco w stylu wczesnej Chmielewskiej , ale do “Stu lat samotnosci” Marqueza moze zwyczajnie nie dojrzalas?
Fakt – nie mieszkam w zegarze – ale chetnie bym ta odmiane qqlek poznal co tak mieszka. A co do “literatury podrozniczej” (jak ja okreslam ten typ ksiazek) to mi zawsze towarzyszy Mario Puzo i “Ojciec Chrzestny” oraz najczesciej kupowany wlasnie na dworcu w Katowicach Clive Cussler – zazwyczaj trafiaja mi sie nowe czesci jak wyruszam gdzies na trase.
Zielona Mila Kinga dręczyła moją pupę, ale się nie skarżę :))
FAJNIUSIO TU WIĘC WPADNIJ DO NAS!
FAJNIUSIO TU WIĘC WPADNIJ DO NAS!
To ja bym sie usmiechnela o adres tej pizzerii…
hmm.. z tego co wiem to qqcz (wspomniana kukulka) w zyciu zadnego zegara nie zbudowal.. a mieszka pokatnie 😉
cholera ,piffko mam ale mi się pizza ZAMARZYŁA ,mniammm…:)
Endo – ja NIE WIEM, jak to sie moglo stac…
;)))))
Martzeli – zmienilam nazwisko.
TEraz nazywam sie Endrju Chovitz.
Te… En Drychowicz!
Ja widziałem JAK TY JESZ… i Ty sie lepiej o jedzeniu NIE WYPOWIADAJ!!!
… teraz to juz na serio JADE!papa
Zawsze chcialem cos pierwszy skomentowac. Zaczne liste ok?SapkiEvy LunyGry Endera szczegolnie Xenocyd…na tym koncze …i JADE DO REKOWA!!!!
barbarello – jesteś genialna.
jak to możliwe, że odkryłam to dopiero teraz?