O FAWORKACH I POGODZIE

Wspaniała pogoda ostatnimi dniami. Idealna do wymyślania sobie napisów na nagrobek. Jak to w styczniu – ledwo ciągnę i znikąd nadziei na nic, a Szczypawka ma sraczkę po tabletkach na serce – i bądź tu człowieku mądry (albo chociaż WYSPANY).

(Oczywiście, że mieliśmy na czym ugotować herbatę, chociaż wszystko w domu na prąd. Mój mąż – w odróżnieniu ode mnie – jest zawsze przewidujący i przygotowany i okazało się, że mamy gazową kuchenkę turystyczną i była herbata i jajecznica i ogólnie full wypas. Jedynym kataklizmem w jego życiu, z którym sobie nie do końca radzi, jestem JA).

Historia jest taka, że oglądamy „Faudę”, bo N. musi mieć AKCJĘ. On się łatwo rozprasza i koniecznie musi być dużo zamieszania, strzelanina i pościgi. Zebra mnie namawiała już od jakiegoś czasu – no to wrzuciłam na ruszt, tym bardziej, że „Homeland” bardzo lubię, to dam radę i „Faudę”.

No i faktycznie, serial jest bardzo dobry, tylko że… Po ekranie ganiają się te złodupce, a ja ich nie odróżniam. Problem jest taki, że ja mam lekutką ślepotę twarzy, a oni tam naprawdę wszyscy wyglądają JEDNAKOWO (z wyjątkiem Dorona, co mu się chwali). Gdyby się chociaż jakoś inaczej czesali! Ale nie, oczywiście NIE. I tak siedzę lekko zdezorientowana, a w dodatku co się nauczę któregoś odróżniać od pozostałych, to zaraz go wysadzają i – nomen omen – krew w piach.

N., ten zdrajca, przyniósł do domu pudełko faworków, bo panie w piekarni bardzo go namawiały, bo środki ze sprzedaży idą na jakiś szczytny cel. Oczywiście MÓJ szczytny cel pt. SCHUDNĄĆ w ogóle się nie liczy w obliczu argumentów pań z piekarni. Skończy się odchudzaniem przy pomocy tasiemca, bo wszystkie inne pomysły są torpedowane oraz nie zdają egzaminu (a propos – ZNOWU mi się śniło, że jutro matura, a ja nic nie umiem).

Na luty zapowiadają mrozy nawet poniżej minus dwudziestu. Nie no, jasne – jeszcze kopnijcie mnie w nerkę i wbijcie mi nóż w wątrobę, zapraszam, proszę się nie krępować.

PS. Znowu składałam prześcieradło z gumką i znowu wyszedł mumin – porady z jutuba sobie, a życie (i prześcieradła) sobie. No trudno, widocznie zdolności manualne z obszaru składania bielizny pościelowej nie zostały mi zesłane.

8 Replies to “O FAWORKACH I POGODZIE”

  1. „Fauda” niezła, choć im dalej (w las) tym bardzoej robi się z tego mamifest polityczny. Czytałam, że aktor, który gra głównego bohatera (równocześnie producent chyba) był w służbach i zskończył współpracę mocno zniesmaczony. Co widać na ekranie.
    A u nas teraz „Deep State” – typowy szpiegowski, nieźle się ogląda, choć bez zaskoczeń fabułą.

  2. Super wpis. W całości, z wyróżnieniem “jedynym kataklizmem w jego życiu, z którym sobie nie do końca radzi, jestem JA” . Mam dobry wieczór i dziękuję i czekam na następny wpis 🙂

  3. Jest nadzieja na koniec zimy, jest! Moje koty zaczęły gubić zimową sierść. Odkurzacz i furminator w robocie dwa razy dziennie. Zobaczymy, czy prognozy mają rację, czy moje zwierzaki.

  4. Odchudzanie w zimie jest bez sensu. To pora na ser albo pączki albo ser albo ziemniaki – albo jeszcze trochę sera!

    (No i napis na nagrobku będziesz miała najlepszy, więc jednak SĄ jakieś plusy!)

  5. Ja natomiast nie do końca rozumiem cel rytuału (a jakże) składania prześcieradła z gumką. Gdyż złożyć jak na filmiku z jutuba umiem i to tak, że nawet w 89% wygląda tak jak na filmiku, ale po ponownym rozłożeniu i tak jest bardziej pogniecione niż po zwinięciu w stylu dowolnym, więc całe to składanie chyba tylko dla zabicia czasu (albo siebie z irytacji) jest wymyślone.

  6. U nas też ostatnio prądu nie było, również bohatersko wyjęłam turystyczną kuchenkę gazową, po czym kuchenka cała zajęła się ogniem na blacie w kuchni i się bałam, że ta butelka z gazem w niej wybuchnie. Udało mi się wyłączyć dopływ gazu, wywalić płonącą kuchenkę do ogrodu i poprzysięgłam sobie, że więcej nie kupię nic takiego.
    Wyszłam dość zwycięsko z tej akcji – tylko mi spaliło włosy na rękach.

  7. Ludzie, którzy potrafią składać prześcieradła z gumką to jakieś cyborgi.
    Współczuję snów z maturą, ze swego doświadczenia wiem, że z takiego snu strasznie trudno się otrząsnąć, wyjść i uwierzyć, że wróciliśmy do realu, matura zdana wiele lat temu i ten koszmar nigdy nie wróci ( chyba że w snach, niestety).

Skomentuj ola Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*