O NAZWACH

W życiu kobiety przychodzi taka chwila, kiedy musi pójść na pocztę. Więc poszłam. Poczta owinięta od stóp do głów siatkami zawieszonymi na rusztowaniach, pod spodem dużo kabli, narzędzi i kilku panów. Z których jeden powiedział, akurat jak nurkowałam pod rusztowaniem:

– Kurwa mać! – Ale za chwilę dodał – Przepraszam panią bardzo.

– Nic nie szkodzi – odpowiedziałam, bo akurat świetnie go rozumiem, są takie chwile i wydarzenia w życiu człowieka, że tylko kurwa pomoże i nic innego.

Z poczty wyszłam bogatsza o wiedzę na temat przylgi kurierskiej, zwanej także kieszenią samoprzylepną (ale przylga mi się podoba bardziej). Nie wiedziałam, że to okienko na list przewozowy się tak nazywa. Nigdy nie wiadomo, gdzie czyha na człowieka efekt edukacyjny. Mówiłam już kiedyś, że lubię naszą pocztę.

Z cyklu „interesujące nazwy” to jeden krab się nazywa kieszeniec magister. W dodatku kompletnie nie pamiętam, dlaczego szukałam nazwy kraba ani do czego mi to było potrzebne, bo jak go znalazłam, to wszystko inne przestało się liczyć i wyparowało mi ze łba. Został mi tylko ten kieszeniec magister – i teraz marzę o tym, żeby go wpleść niezobowiązująco do jakiejś rozmowy.

Jeśli chodzi o zagadki filmowe to jeszcze pamiętam tylko jedną, z serialu „The Thick Of It” (który zaczęłam uwielbiać niedawno, chociaż bez napisów idzie mi opornie, muszę wyhaczyć wersję na DVD z napisami). No więc idzie mniej więcej tak:

„To film o takiej fryzjerce i kowboju w kosmosie… Przyjaźnią się z koszem na śmieci… LEGO! I wszyscy są zrobieni z pieprzonego LEGO!”.

(Jestem  taka stara, że pamiętam czasy, kiedy nie byli zrobieni z LEGO).

Poza tym odnoszę wrażenie, że poziom zidiocenia polityków (bardzo wysoki od dość dawna) w ostatnich dniach ustanawia coraz to nowe rekordy. A fejsbuk mi wciska reklamę niebieskiej herbaty. Piłam niebieskie wino, ale herbatę?… No nie wiem.

6 Replies to “O NAZWACH”

  1. We wtorek na mojej poczcie okienko ozdobione książkami do sprzedaży – na tle Karola Wojtyły dość nieoczekiwanie “Testamenty” Margaret Atwood. Chciałam zrobić zdjęcie, ale się trochę wstydziłam – to tak jak śmiać się z kogoś upośledzonego.

  2. Jeszcze w temacie ostatniego wpisu o perłach z internetu: ostatnio przypadkiem (o błogosławione meandry internetu) trafiłam na portal eporady24, a tam są dwie cudowne kategorie
    – prawo rodzinne
    – prawo wyznaniowe, pochówek.
    Nie ma tam dużo wpisów w tych kategoriach, ot może na godzinę czytania. Ale za to są tam takie perełki:
    „Dowiedziałem się niedawno, że brat mojej żony ma dziecko ze swoją matką. Zatajono przede mną prawdę. Czy to powód do unieważnienia naszego małżeństwa?”

    I nagle problemy dnia codziennego stają się jakieś trywialne…

  3. No i czyz czlowiek nie uczy sie cale zycie? Dzieki Tobie wiem jak sie okienko/kieszonka adresowe nazywa po polsku. Prawde mowiac nie wiem jak fachowo jest tutaj nazywane, wiem jedynie jak go ludzie “wolaja”. A kazdy po swojemu i zawsze wiadomo o co chodzi.

  4. Niebieskie jedzenie/picie kojarzy mi się z Bridget Jones i jej zupą ze sznurka. To chyba bym podziękowała za tę herbatkę.

Skomentuj marynka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*