O LISTOPADZIE

Wczoraj N. wyciągnął dmuchawę do liści i ryczał na pół wsi. Nie znoszę dmuchaw do liści, w dodatku przeczytałam, że są to najbardziej nieekologiczne urządzenia świata, zużywają więcej paliwa niż stara ciężarówka, a i tak większość benzyny nie jest spalana, tylko rozpylana w powietrzu (a na dodatek hałasują). Powiedziałam o tym N., na co on – że w takim razie wręczy mi nadzwyczaj ekologiczne grabie i zrobię porządek w sposób nieszkodliwy dla środowiska i co ja na to.

Wiecie, że już naprawdę. Strach się odezwać we własnym domu. Poza tym wydaje mi się, że jestem lepszym ekologiem teoretycznym, niż praktycznym i te grabie to może i owszem, ale w OSTATECZNOŚCI. Bo jednak z urządzeń ekologicznych wolę koc.

Dobrze przynajmniej, że trochę się ociepliło, bo już miałam wpaść do beczki z podłym humorem (w nocy przed pierwszym listopada pozamarzały kałuże!). 

A jeszcze z wyjazdu – zapomniałam napisać, że widzieliśmy sklep o pięknej nazwie „CABRACADABRA”. Urzekła mnie. Na Fuerteventurze wszędzie gdzie mogą wpychają kozę albo aloes, bo nic innego tam nie ma, a tu ktoś był naprawdę twórczy. Dobra, koniec tych wspomnień bo się popłaczę („Może usiądziemy w środku, bo na zewnątrz zostały same stoliki W SŁOŃCU” – naprawdę, człowiek to jest taki głupi! Teraz bym siedziała na tym słońcu i nawet nie pisnęła).

Boże, w ogóle nie mam pomysłu na ten listopad. A raczej na siebie w listopadzie. Może na początek zrobię barszcz ukraiński, a później się zobaczy.

PS. I kiedy rzucą trzeci sezon “The Crown”, z Olivią Colman i Helenką, do cholery?

11 Replies to “O LISTOPADZIE”

  1. Codziennie lobbuję o niegrabienie, ale niestety przeczytał w internecie artykuł o tym, żeby z trawnika ZGRABIAĆ, bo będzie gnił i będą łyse placki.
    Jeże u nas nie bywają z powodu pieseczka oraz wysokiej podmurówki płotu. Ale chyba głównie pieseczka.

  2. w dzien biblioteka, fryzjer – taaaa – nie znosze smierdzacych i obrzydliwie glosnych dmuchaw – sasiedzi grabia, ja oprozniam skrzynie – bo mam ogrodek w skrzyniach – na listopadowe wieczory :mile oswietlenie kocyk czerwony, cieple grube skarpety – robie teraz konfiture z zielonych pomidorow:) a potem bede robic kure z papier maché – taka duza bo bedzie rekwizytem na scenie .

  3. Chociaz mamy do trawy i lisci ogrodnika to sa rowniez zoledzie i nimi zajmuje sie osobiscie – bo lubie je grabic a nasza jesienie sa tak cudne ze przyjemnie jest przebywac na zewnatrz. Przy okazji mam fajna gimnastyke.
    My tez dmuchamy by posprzatac pomiedzy wizytami ogrodnika. Nasza dmuchawa jest na baterie ale istnieja rowniez elekrtyczne. Ogrodnicy uzywaja spalinowych – mocnych i pracujacych bez zawodu caly dzien. Owszem, nie pachna ale kazdy chce miec posprzatane kolo posesji wiec przez pare minut musi to zniesc, tak jak smrod z kosiarek.
    Zycze Ci slonca a ogolnie to pamietaj ze czas leci bardzo szybko i zanim sie ogladniesz juz bedzie nastepna wiosna.

  4. To ja może nieśmiało rzucę, że jeszcze cały czas jeżdżę rowerem…
    A liści bym nie grabiła, chyba że na pierzynę dla jeży 😊
    Na listopad plan mam taki: będę nadal marzyć, planować, budować i urządzać w myślach domek, na który nie mam kasy; będę z wypiekami na policzkach czytać wielką księgę warzyw, owoców i ziół, wypisywać te, które chcę mieć u siebie i zastanawiać się, jak je upchnę na tych dwóch hektarach; do tego kilka ulubionych seriali i 30 listopada ocknę się, że w październiku miałam zagnieść ciasto na pierniczki 😂

  5. Nienawidzę odkurzacza do liści, wolę grabić osobiście, i tak o wiele prędzej to idzie. W minionym tygodniu było szesnaście 120-litrowych worków. Teraz będzie nie mniej. Spalać nie wolno, niestety.

  6. Też już szykuję dzbanek, filiżanki i porządnego earl greya i czekam na trzeci sezon. No i kocyk, bo listopad póki co daje trochę czadu (raz przymrozki, a raz mżawka).

    Innych pomysłów na listopad brak, nie ma wyjścia, trzeba przeczekać.

Skomentuj Maura Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*