O ŻURKU W JAPONII

Z sukcesów bieżących: jajecznica mi wpadła do herbaty. Dobrej herbaty, bo kupiłam Yunan w Biedronce – baaaardzo dawno nie piłam i okazało się, że całkiem mi smakuje. I niby jajecznica dobra, herbata dobra, a razem jakoś niekoniecznie – co przeczy tezie, że jak się połączy smaczne rzeczy jadalne, to musi wyjść coś dobrego. Niestety, nie w przypadku jajecznicy i herbaty. Szkoda, musiałam wylać i zrobić drugą.

N. utrzymuje ożywione kontakty ze swoimi znajomymi z Japonii. Ostatnio jeden stwierdził „Dear friend, u nas jest teraz bardzo zimno i wszyscy marzniemy. W nocy jest tak zimno, że cała rodzina wstaje i robi sobie gorącą zupę z Polski w kubku i pijemy ją, żeby się rozgrzać”. Tak, rodzina w Japonii jest zachwycona polskimi gorącymi kubkami – czy świat nie jest fantastycznie porąbany? Oczywiście przy okazji następnego wyjazdu pojedzie pół walizki zupek błyskawicznych, na razie najlepiej im smakuje borowikowa i żurek (Hiszpanie też przepadają za żurkiem). Kazałam zakupić czerwony barszczyk i mam cichą nadzieję, że zrobi furorę. 

Oczywiście N. też przywiózł z Japonii zupy w proszku – głównie miso oraz kilka tych kluskowych w kubeczkach – wiadomo, że co egzotyka, to egzotyka. Nasza poczciwa grochówka z grzankami robi za egzotykę tam na miejscu (i to ratującą życie ludności zimą). Ale i tak najlepszy był prezent dla Szczypawki – elegancki pasztecik z ryżem, warzywami i najlepszym mięskiem, po czym doczytaliśmy się na nalepce, że „MADE IN AUSTRIA”. A to sobie puszka pozwiedzała świat.

Czytam „Z zimną krwią” Capote – do tej pory tylko jego opowiadania czytałam. Książka jest całkowicie inna, niż się spodziewałam – ale czyta się fantastycznie; w końcu to dawne dobre czasy, kiedy pisaniem książek zajmowali się pisarze, a nie każdy. 

Aha, i znowu dostaliśmy u weterynarza opierdziel (to znaczy – ja dostałam, N. nie wchodzi bo on jest za delikatny i za wrażliwy), żeby ODCHUDZIĆ PIESKA. To jest możliwe pod warunkiem, że zawsze jak N. jest obecny w domu, to będzie związany na krześle z rękami założonymi do tyłu, żeby nie mógł się niczym z pieskiem PODZIELIĆ. Inaczej czarno to widzę.

11 Replies to “O ŻURKU W JAPONII”

    • Jestem za spaniem z psami, o czym wszyscy wiedzą, ale faceta bym tak od razu się nie pozbywała – zawsze to dodatkowe źródło ciepła.

  1. Wiesz, że kiedy Capote pisał “Z zimną krwią”, jego sekretarką była Harper Lee?
    Jej, miedzy innymi, tę książkę zadedykował.
    Sportretowała go w swojej fantastycznej powieści “Zabić drozda”, jako Dilla 🙂
    Jeszcze zanim powstało “Z zimną krwią”.

    • A to nawet wiedziałam, a teraz odkryłam, że zrobili aż dwa filmy o Capote, jak zbierał materiały do książki – jeden z Philipem Seymourem Hoffmanem, a drugi też w jakiejś mega obsadzie. Trzeba będzie obejrzeć.

  2. ja bym wiązała, te ręce. szkoda psa bo sympatyczna bestia. szkoda tez Japończyków, tam zdaje się przyrost naturalny leży, a tu jeszcze te zupki.
    “Rekin” Bator tez polecam, jak i zarówno Purezento 🙂

  3. Jak zwykle śmiesznie i pouczająco, dziękuję.
    Chciałam, sorry że nie bardzo w temacie, tylko tak trochę koło, chciałam polecić książkę Joanny Bator “Rekin z parku Yoyogi”

  4. Proponuję pomazać N. zdjęcie otłuszczonego serduszka takiego pieska. Weterynarz na pewno pomoże i przygotuje raką pomoc naukową. 😉
    Ja kiedyś opierniczałam sąsiadki, które na spacerku ciągnęły za sobą te biedne, zasapane kluski. Czasami działało, kilka babć lokalnych wzięło sobie moje prośby i grośby do serca. Ich psy były potem szczęśliwsze.

Skomentuj Hanka z lasa Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*