O OKROPNYM ŚNIE, ALE DOBREJ KSIĄŻCE I OBIECUJĄCYM SERIALU

Jaki miałam okropny sen! Śniło mi się, że ugrzęzłam na imprezie z okazji wręczenia nagród „GAZELE BIZNESU”. To był straszny horror – jak zresztą wszystkie gale biznesowe. (Ja wiem, że biznes musi się integrować i wymieniać doświadczeniami, ale naprawdę nie da się tego robić w jakimś odrobinę lepszym stylu?…). Obudziłam się rozbita jak schab na kotlety i w ogóle nie wiem co dalej.

Natomiast wiem, że po zimie mam WIELKI TYŁEK. Coś okropnego. W dodatku czytałam kilka dni temu jeden z reportaży Izy Michalewicz o pani, która wstrzyknęła sobie w tyłek kwas hialuronowy, żeby mieć większy, a dwa dni później już nie żyła. Podobno nie od kwasu, tylko mąż ją bił za każdym razem, jak zrobiła sobie operację plastyczną (a ona ciągle robiła kolejne operacje) (a w tych klinikach o tym wiedzieli i nikt nawet z nią nie porozmawiał o tym, czy tymi operacjami sobie czegoś nie kompensuje, czy jej to naprawdę potrzebne – mam bardzo mieszane uczucia związane z całym tym biznesem ESTETYCZNYM, zwłaszcza jak np. widzę rozmowę czterech pań w studio TV – wszystkie IDENTYCZNE). Tak czy inaczej – dobrowolnego powiększania sobie tyłka NIE ROZUMIEM. Chętnie natomiast zostałabym dawcą, gdyby pojawiły się takie możliwości. A książka z reportażami świetna – polecam, „Życie to za mało”.

Ale żeby nie było tylko minorowo – wczoraj Zuzanka podrzuciła serial netflixowy „Loaded”. Po pierwsze – jest brytyjski, w rolach głównych – brytyjskie chłopaki z nadwagą, więc już go uwielbiam (no dobra, jeden jest przystojny). Serial jest o czwórce przyjaciół, którzy właśnie sprzedali za SETKI MILIONÓW internetową grę w kotki i nagle są bardzo bogaci. Co robią najpierw? (Nie spojluję, bo to dosłownie pierwsza minuta odcinka). Robią listę ludzi, którzy ich wkurwili i wynajmują kwartet śpiewających panów w garniturach w paski. Po czym odwiedzają wszystkich ludzi z listy po kolei z tekstem, że mają dla nich niespodziankę, a kwartet panów w garniturach w paski śpiewa im a capella na głosy „Fakjuuu – fakjuuu – fakjuuu – fakjuuu! FAAAK-JU!”.

Popłakałam się ze śmiechu jak już od dawna nie i zapragnęłam z całego serca, aby też sobie wynająć taki kwartet. Tylko istnieje niebezpieczeństwo, że gdybym zrobiła listę i ruszyła w trasę z tym kwartetem, to zajęłoby mi to minimum jakieś trzy miesiące. MINIMUM. A kwartet by ochrypł.

Po prostu sporo ludzi mnie ostatnio wkurwia.

 

4 Replies to “O OKROPNYM ŚNIE, ALE DOBREJ KSIĄŻCE I OBIECUJĄCYM SERIALU”

Skomentuj konik garbusek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*