O ŚNIADANIU

– Dzień dobry, gdzie moje śniadanie?

Oczywiście, natychmiast wstałam i podałam. Śniadanie jest niezbywalnym prawem każdego obywatela. A na dodatek jest chiński Rok Psa.

Chociaż u nas Rok Psa jest przez cały czas, tak mi się wydaje.

 

11 Replies to “O ŚNIADANIU”

  1. No więc fryzurę po obudzeniu obie mamy podobną, ale Szczypawka jakoś LEPIEJ w niej wygląda.
    Przy stole niestety żebrze, i to jest nasza wina, a walczę z tym bo ludzkie jedzenie jej po prostu szkodzi. Zwłaszcza wędlina. Czego dodają do wędliny, to wolę nawet nie myśleć, ale psina po połowie plasterka szynki potrafi mieć sraczkę całą noc. Zresztą i tak coraz mniej kupujemy tych rarytasów nadziewanych tablicą Mendelejewa.
    A lodówka oczywiście – może spać jak zabita, a jest przy lodówce w ułamku sekundy, jak się ruszy drzwiami.
    I jeszcze odgłos noża na desce do krojenia 🙂

  2. Tak, zgadza się. W przypadku nie podania śniadanka, władza skacze kelnerowi po brzuchu, klatce piersiowej, miauczy, ćwierka – nie ma litości! Zaraz po sniadanku zamienia się w milutkiego, słodziutkiego pluszaczka tulącego się do tej samej piersi, po której bezlitosnie skakał.

  3. Fantazyjny fryz! No i widać niekwestionowane sukcesy wychowawcze Szczypawki na człowiekach. 😉 Wprawdzie osobiście mam odpsiejskie zapalenie mózgu, ale jednocześnie zerową tolerancję na jakiekolwiek oznaki żebractwa i/lub wymuszania jedzenia. Oba psy szybko się nauczyły, że na pańcia nie ma mocnych w tej ważkiej psiej kwestii, dopiero na szczękanie metalowych misek przy robieniu posiłków zaczynają się cieszyć na psi raj. 🙂

  4. No i cudowne, mój włochacz zjawia się z najdalszych zakamarków domu ZAWSZE kiedy tylko otworzę lodówkę. Czytaj: BĘDZIE żarełko. Matko, choćbym to zrobiła najciszej jak tylko to możliwe. Czy psy mają jakiś szósty zmysł w postaci np trzeciego ucha ???;)))

    • I to jest bardzo wążny sygnał. Mianowicie w Dzień Kota zaginęła nasz najmądrzejsza, najrosądniejsza kotka, co to se na spacery po dzielni nie wybiera. Mój małż zakwestionował jej obecnośc w domu około 12:00. Ziewnęłam i dalej bawiłam gości na śniadaniu. Po 13:20 wyciągnęlam saszetkę z mokrym żarciem i oznajmiłam zdenerwowanemu małżonkowi, ze : oto proszę, zaraz znajdzie się Sisi. Po 2 minutach bezowocnego szeleszczenia w popłochu wybiegłam na klatkę schodową i po przeszukaniu kilku pieter natknęłam se na zastygniętą kicię na pólpietrze. Taka saszetka to wspaniały wykrywacz kotów :).

Skomentuj malgo Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*