O NIESPANIU BEZ SENSU

 

Prawie w ogóle nie spałam w nocy, bo N. sobie pojechał w delegację (nawet nie pamiętam dokąd, chyba coś z kozą w nazwie), no więc do drugiej w nocy coś tłukło o dach, wyraźnie słyszałam próby włamania do garażu oraz okoliczne psy wyły jak opętane. Tylko mój piesek spał jak kłoda. Chociaż nie – kłoda nie puszcza bąków o aromacie skoncentrowanego iperytu. W każdym razie wyspała się i obudziła mnie o wpół do piątej radosnym tańcem „pańcia, szybko siusiu i śniadanie!” i nie miałam wyjścia.

Dzwoni mi w uszach z niewyspania i zrobiłam N. lekką prewencyjną awanturę, ale co to za awantura przez telefon.

W dodatku z całonocnych przemyśleń wyszło mi, że mam wielką, tłustą dupę i cofam się w rozwoju osobistym. Zamiast wytyczać sobie ambitne życiowe cele, to żłopię różowe wino, oglądam seriale i ogólnie gniję intelektualnie.

Aha – jeszcze z całonocnych przemyśleń – dlaczego KFC nie robi warzyw w tej swojej czarodziejskiej panierce? Przecież jakby miało brokuły albo cukinię, to bym to żarła codziennie. Codziennie! Czyli w sumie może i dobrze, że nie robią, bo po miesiącu nie zmieściłabym się nie tylko w dżinsy, ale w drzwi.

I tym optymistycznym akcentem oddalam się egzystować bez sensu i celu. Buziaczki!…

9 Replies to “O NIESPANIU BEZ SENSU”

  1. Tak sobie czytam i myślę, że te warzywa w panierce a`la kfc to musi być dobry pomysł. Lecę zaraz do sklepu i coś z tego skleję na obiad. Zgadzam się z przedmówcą, rzeczywiście wersja z zapiekanymi warzywami z roqueforem wygrywa! 🙂

  2. Awantury przez telefon są bardzo dobre. Uwielbiam! Doskonale pamiętam, jaką awanturę zrobiłam Mężowi przez telefon z sanatorium, gdzie byłam z Piotrkiem i Michasiem 6 lat temu. Pokłóciliśmy się o naszą potencjalną córkę: gdyby mąż robił jej krzywdę, to ojciec zamierzał umyć ręce, w sensie nie mieszać się, na co ja się wściekłam, że co z niego za ojciec, powinien natychmiast lecieć i nogi z dupy gnojowi powyrywać!!! Awantura była pierwsza klasa, taka z trzaskaniem słuchawką, choć szeptem, żeby śpiących dzieci nie pobudzić. W każdym razie córki odechciało mi się, jak widać, skutecznie 🙂

  3. O tak, kalafiora też bym żarła!
    W Hiszpanii w jednej knajpce na pierwsze danie dali mi kalafiora zapiekanego pod roqueforem. O matuchno, jakie to pyszne było!…

    • Nawet w zwyklej Ikei w bufecie raz trafilam na kotleciki z kalafiora i ziemniaków, wielce zacne byly… Kalafior to ma tak wiele pieknych twarzy!

      • Oooo rzeczywiście!
        Kto nigdy nie śmierdział, niech rzuci w kalafiora kamieniem!
        Ośmiornicy gotowanie to dopiero śmierdzi. A nie tam poczciwina kalafiorek.

  4. jeeeee!!!! ale by takie brokuly / cukinie pyszne byly!!!! albo kalafiorki!!!

    (jak to gnijesz intelektualnie, przeca ksionszki czytasz!)

Skomentuj ~Barbarella Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*