No i tak. Pies nadal śpi mi na głowie, głowa nadal boli, a ja nadal dużo czasu poświęcam na rozmyślania (np. jak zostać seryjnym mordercą nie wychodząc z domu). Chociaż ostatnio hiszpański przyjaciel N. poprawił mi humor, nie powiem. Rozmawiali na temat naszej wspólnej wycieczki, tej co niechcący wyjeżdżamy w same święta, i N. pyta:
– A bierzesz wędkę?
– Coś ty, nie chcę, żeby Anka była na mnie zła.
No nareszcie ktoś się mnie boi. Bardzo to miłe.
A poza tym czytam biografię Grzesiuka (to jedna z tych książek, gdzie podczas lektury człowiek sobie uświadamia, ze ja to jednak nie mam prawdziwych problemów w życiu) oraz oglądam „Trawkę”. Bo pierwszy raz oglądałam bardzo dawno i chyba nie wszystko (większości odcinków trzeciego sezonu nie pamiętam). Jednak po latach człowiek nabiera dystansu i tak:
– Nancy Botwina o wiele bardziej mnie wkurwia, niż za pierwszym razem;
– Celię ciągle uwielbiam;
– Wujek Andy – wiadomo, jest rozkosznym prosiątkiem;
– natomiast w ogóle nie pamiętałam, że walniętą narzeczoną Andy’ego z Alaski grała młodziutka Zooey Deschanel! Jest przeurocza. Jej narzeczony, gigantyczny Eskimos (o przepraszam – Innuita) też.
Bardzo się cieszę, że Netflix mi kazał obejrzeć (sposób w jaki są polecane kolejne filmy i seriale znajduję nieco apodyktycznym) „Trawkę”, bo za pierwszym razem sporo smaczków mi umknęło – może byłam za młoda i za głupia – a serial jest przepyszny.
Natomiast N. któregoś popołudnia dziwnie na mnie spojrzał i zapytał „A ty nie idziesz do fryzjera przed wyjazdem?”. Trochę się załamałam, że w taki zawoalowany sposób daje mi do zrozumienia, że wyglądam jak kocmołuch, czemu oczywiście zaprzeczał, ale pewnie PRZEZ GRZECZNOŚĆ. Trudno, będzie się prowadzał po promenadzie z kuzynem Coś z Rodziny Adamsów, najwyżej każe mi iść trzy metry z tyłu – nie mam siły na fryzjera.
Na nic nie mam siły. Jestem tak nędzną biomasą, że nawet u Stokłosy by mnie nie kupili na nawóz. I tym optymistycznym akcentem idę sobie zrobić filiżankę aromatycznej cykuty.
Wysokiej jakości wpis
dzięki za fajną historię
“Nędzna biomasa”… Baśka, kocham Twoje metafory!
Matko, jak ja bym chciala wyglądać jak kuzyn COS z rodziny Adamsow…
Spotykam pod blokiem dwie sąsiadki po 80-tce w wiosennej odsłonie: apaszki, fryzurki, modne wdzianka. Zachwycona komplementuję (dobrze sie znamy, więc wypadało). – Och jaka piękna, wiosenna stylizacja! W takim razie idę wziąść się za siebie 🙂
– Koniecznie! – odpowiadają sąsiadki.
;))
A co niby miałabyś zrobić z włosami?
O, i jeszcze:
http://film.onet.pl/artykuly-i-wywiady/joan-crawford-i-bette-davis-kulisy-najslynniejszego-konfliktu-w-historii-kina/rjy9qs
jak ktoś się nas boi to jest dobrze ;d
Co do rozmyslan: musisz ofiary jakos zwabic do domu. Moze daj jakies zachecajace ogloszenie? Ze szukasz sprzataczki, ogrodnika, daj dobra stawke i zastawiaj sidla zbrodni.
Co do trawki: Nancy wkurwia, to fakt, ale pamietasz jej mlodszego syna w ostatnim sezonie, jak juz jest nastolatkiem? Ten dopiero wkurwia! Patrzec na niego nie moglam.
Co do wlosów: ze niby Twoje wlosy wygladaja zle? Pffff, no ja Cie prosze. Jakos nie wierze.