O SPINCE

 

Coś mnie użarło w oponę na brzuchu. Nie jest to miłe, tym bardziej, że wyobraźnia mi kłusuje i wizualizuje złożone tam jaja, z których wykluwają się larwy pożerające mnie od środka. Na razie posmarowałam fenistilem i chętnie bym połknęła Valium, ale nie mam, bo cholerna mafia farmaceutyczna odgradza obywatela od co przyjemniejszych zdobyczy nauk chemicznych.

W międzyczasie (naturalnie) kupiłam sobie – TAK, KUPIŁAM SOBIE, bo już minął sierpień i MOGĘ! No więc, kupiłam sobie wiadro książek oraz spinkę do robienia koka. Na szczęście, została przysłana razem z instrukcją.

Spin

 

Nie łudzę się, że z moimi zdolnościami manualnymi zamiast koka wyjdzie mi coś innego niż zwyczajowy bałagan w rodzaju wroniego gniazda, bo zwykle coś takiego mi wychodzi, ale ponieważ spinka nie była droga, to przynajmniej będzie ekonomiczne wronie gniazdo.

Zresztą i tak zeżrą mnie larwy, to co za różnica.

 

 

14 Replies to “O SPINCE”

    • Na tych filmikach to zawsze tak prosto wygląda!
      NIe mam za grubych – ta spinka ładnie zbiera dużo włosów, ale problem w tym, że moje nie są takie posłuszne jak tej pani na zdjęciu i zamiast się ładnie zwijać w wałeczek, to się na wszystkie strony rozcapierzają. Efekt przypomina trochę koronę Statui Wolności, zamiast zgrabnego koczka. Ale trzyma się naprawdę dobrze, stabilnie, nie muszę nawet mocować ani jedną szpilką do koka. Bo kok na pączka jednak trzeba poprzypinać szpilkami, a to – niczym.

    • Bardzo proszę: “Meryl Streep – znowu ona!”; “Gwiazda Ratnera”; “Nie jesteś sobą”; “Plutopia”; “Wszechświaty równoległe”; “Spadając” – oraz nałożnice Sulejmana dla babci, trzy tomy.

Skomentuj ~Barbarella Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*