O UBARWIANIU ŻYCIA

 

Uwaga! Uwaga! Rozbieram się do naga (nie no, ŻARTUJĘ, nigdy nie byłabym aż tak okrutna).

No więc. Znalazłam na jakimś kulinarnym blogu nowy sposób na ciasto bananowe. Sposób absolutnie dekadencki, kaloryczny i glutenowy, więc zwolennicy posilania się jarmużem i namoczonymi otrębami niech nie czytają.

Banany, zamiast rozgniatać widelcem, karmelizujemy na patelni na maśle, z dodatkiem brązowego cukru. Jak się rozpadną na bulgoczące puree, to po pierwsze staramy się go nie zeżreć natychmiast całego łyżką (bo tak pachnie…), a po drugie trochę studzimy. I dalej już normalnie – jajko, mąka, proszek do pieczenia. Ja ostatnio wrzucam w babeczkowe papilotki, bo łatwiej serwować i jakoś tak bardziej kolorowo. A pora taka, że każdy skrawek koloru się przyda.

A propos skrawków koloru – czytam “The Last Runaway”, wspaniałe. Książka jest o dwóch młodych Angielkach, kwakierkach – jedna z nich wyrusza do Ameryki do narzeczonego, a siostra postanawia do niej dołączyć po tym, jak miejscowy drań złamał jej serce. Jak to w życiu bywa, ta weselsza siostra od razu umiera na żółtą febrę (nie zdradzam fabuły, bo to się dzieje na dziesiątej stronie) i biedna Honor musi sobie radzić sama w obcym kraju. Nie może wrócić, bo tak potwornie chorowała podczas rejsu, że nie jest w stanie wsiąść na statek powrotny.  Ameryka przeżywa akurat rozwój kolei i wyzwalanie niewolników. Ulubionym zajęciem Honor (i innych kwakierek) jest szycie patchworkowych kołder (quilt – nie wiem, jak to się tłumaczy – pewnie się nie tłumaczy, bo u nas czegoś takiego nie było). Jak to u Tracy Chevalier – opis szycia, wzorów, powstawania patchworków jest tak wciągający, że w zasadzie mam ochotę nawlec igłę i zabrać się do roboty. Najtrudniejszym wzorem jest “gwiazda Betlejemska” – obejrzałam w internecie, piękne. Tylko znowu – trzeba mieć oko do kolorów, a ja tak średnio, cholera.

Muszę się przeprowadzić do nowego telefonu. Od paru tygodni to odwlekam, bo jak już niejednokrotnie wspominałam – przywiązuję się jak stary kundel, ale niestety rozdyźdało mi się gniazdo do ładowarki i wieczorne podłączanie  trwa coraz dłużej (w końcu łapie styk, ale ile się za przeproszeniem nawkładam i nawyjmuję, to jak w niezłym porno). Któregoś razu po prostu piznę nim o ścianę i problem rozwiąże się sam.

 

20 Replies to “O UBARWIANIU ŻYCIA”

  1. O quilt-cie, to nawet film powstal: taki:
    How to Make an American Quilt
    z Winona Ryder, to moze i ukradziony ten quilt;), ale ladny byl:) I film tez fajny, taki miedzy Magnoliami z Zelaza, a Zielonymi Pomidorami, a moze jeszcze Siostrami YaYa;)

  2. Żeby zrobić dobre ciasto, potrzebne są dobre akcesoria kuchenne, które ułatwią prace:) polecam sklep bludesign.com.pl z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie:)

  3. A ja tylko dodać chciałam, że rozumiem dramaty związane z chorobą lokomocyjną (jak ludzie egzystowali bez aviomarinu nie pojmę) i chyba z tego względu bym na lekturze oko zawiesiła.

  4. tak smazone banany, z brazowym cukrem i ewentualnie kropelka wanilii, sa bardzo wskazane na lodach waniliowych lub smietankowych (to chyba to samo, nie?)

    • Oj nie, to jest (a przynajmniej kiedyś było) coś zupełnie innego. W Gdyni mamy jeszcze taką jedną lodziarnię starego typu, w której można kupić prawdziwe lody, robione przez właścicieli według starej receptury. I one są naprawdę śmietankowe.
      Zresztą i w znanym Barb Świnoujściu było kiedyś takie miejsce. Ale przyszli źli kapitaliści i zniknęło (niepozorny bar Keja przy wejściu na plażę). Niestety pan Zbyszek już na emeryturze i Barbarelli zostają preclowe specjały od niemca.

  5. a nie łatwiej wymienić gniazdo w tel? W poniedziałek usłyszałam od Pana w serwisie, że młynek stary i ma pękniętą obudowę a se nowy kupię za 30 zika. No krew mnie zalała i szlag jasny trafił( a powinien trafić Pana skoro wcześniej upierał się, że naprawia STARE młynki). A ja jestem związana głęboko emocjonalnie z moim pięknym czerwonym nie pierwszej świeżości młynkiem Babci Jadzi. Nawet z etui do telefonu jestem związana i przywiązana i drżę ze strachu gdy myślę, że zaginął.

  6. Takie quilty sa piekne! Pamietam kiedys w jednym przedstawieniu lezal na sofie na srodku sceny takie przecudowny quilt i najbardziej wlasnie to pamietam z tej sztuki. Czekalam tylko kiedy w koncu ktos go bardziej rozlozy, podniesie, pokaze.
    Ale oprócz oka do kolorów to jeszcze tak jakby trzeba umiec szyc… a ja nawet z guzikami mam problemy.

Skomentuj ~Kasia Dudziak Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*