O TYM, CO WOLNO ROBIĆ PODCZAS WOJNY NUKLEARNEJ

 

Zapadłam się w sobie z tego zimna jak purchawka. Stara purchawka, którą notabene jestem i nie ma co udawać, że nie. Howgh.

Z życia starej purchawki: w dalszej rodzinie N. skandal obyczajowy – niedawno poślubiona panna właśnie z płaczem i trzymiesięcznym niemowlęciem zwiała z domu teściów, gdzie po ślubie zamieszkała z mężem. Rodzina męża bardzo zdziwiona, o co jej chodzi – przecież jest jedzenie w lodówce!

To są oczywiście moje ulubione klimaty z forum – wolne pół godzinki, kubek herbaty i wąteczki “Ratunku pomóżcie co robić chyba rozwód! Po ślubie ZAMIESZKALIŚMY U TEŚCIOWEJ…”. Takie wątki idą w dziesiątki i setki, a rady w każdym z nich są takie same – WYPROWADŹCIE SIĘ. Chcecie pozostać małżeństwem – wyprowadźcie się ZARAZ JUTRO. Ciekawe, co mnie mogłoby zmusić, żebym zamieszkała z teściami? Chyba całkowity paraliż czterokończynowy połączony z utratą świadomości. Nie, nawet nie chcę ZACZĄĆ sobie tego wyobrażać. Mało tego – z moją Mamą też bym nie zamieszkała. No – może w wariancie – ona zajmuje pokój we wschodnim, a ja w zachodnim skrzydle Downton Abbey. Chociaż i tak od razu by się zaczęło “Która to godzina, a ty jeszcze śpisz” – “Mamo, ale SOBOTA” – “No właśnie! Sobota i trzeba wstać i sprzątać!” – aaaaaa!…

Nie wiem, co te panny sobie wyobrażają, wprowadzając się do matek swoich mężów – że co rano będą schodzić w peniuarze do kuchni, zwabione aromatem kawy i świeżych bułeczek, i śpiewać na dwa głosy z teściową Duet Kwiatów z “Lakme”? To się chyba bierze z jakiegoś deficytu adrenaliny w życiu. Albo wyobraźni (całkowitego). Już widzę, jak teściowa w swoim własnym – zaznaczam – domu bezkonfliktowo usuwa się w cień i ROBI MIEJSCE  dla młodszej kobiety, nowej pani domu. Błagam. Tak, zwłaszcza matki facetów są takie łagodne i spolegliwe. Jak wkurwiona Godzilla.

Ja wiem, że każdy musi się uczyć na własnych błędach. Ale ten jeden można sobie darować i skorzystać z uniwersalnej prawdy obiegowej, która brzmi – jeśli to nie wojna nuklearna, to nie mieszkamy z teściową. I / lub teściem. Bo jeśli to wojna nuklearna, to w zasadzie już wszystko jedno, i tak czeka nas biegunka i białaczka (a propos wojna nuklearna – kiedy drugi sezon “Manhattanu”? Bo tęsknię).

Piec nam dziś przywożą. Gazowy. Cieszyłabym się, że nasza olejowa Odyseja dobiega końca, ale niestety ZBYT DOBRZE WIEM, do czego te łobuzy są zdolne.

18 Replies to “O TYM, CO WOLNO ROBIĆ PODCZAS WOJNY NUKLEARNEJ”

  1. Masz rację (Stara Purchawko).
    Są oczywiście wyjątki, jak od każdej reguły, ale to jednak reguła. Choćby, w nie wiem jak dobrych relacjach pozostawali teściowie z zięciami/synowymi, to zamieszkanie razem zwykle te relacje psuje. Więc jak ktoś nie musi, niech nie mieszka. No, chyba, że musi albo jest właśnie tym wyjątkiem, to na zdrowie 😉

  2. To jasne, że potrzeba współpracy obu stron. Ja na przykład jestem BARDZO terytorialna i jak w codziennym życiu nie zwracam uwagi na drobiazgi, to jakby mi się ktoś zaczął wtrącać i próbować ustawiać po swojemu – ooo, gorze. Gorze!
    Z Matką rodzoną stosunki nam się BARDZO poprawiły, od kiedy się wyprowadziłam z domu na swoje. Kochana kobieta była i pracowita jak mróweczka, ale TEŻ musiała mieć wszystko po swojemu. Może dwa dni bym dała radę z nią mieszkać bez awantury.

    Może to jest inaczej, jak się mieszka z teściową (czy matką) i ma się jakiś wspólny mianownik, wspólny cel – np. opieka nad dziećmi, w dodatku na uzgodnionych zasadach (uzgodnionych i akceptowanych przez obie strony). A nie, że owszem pomogę, ale później będę wypominać w nieskończoność.

    A już mieszkać pod jednym dachem z abonentami telewizji Trwam po prostu sobie nie wyobrażam. I nie chcę wyobrażać, bo będę miała koszmary senne.

  3. No i jak tam nowy piec sie sprawuje?
    Bo mój, który ostatnio trochę miał fochów, często go trzeba było restartować w ciągu dnia – włączył się dziś w nocy i ogrzał chałupę. A pokrętło od grzejników miał ustawione na zero. Zmarzł chyba i postanowił się sam dogrzać.

    • Od poniedziałku podłączanie oraz musimy mieć licznik.
      O licznik występujemy nie w tej gazowni, co robiła przyłącze, tylko w dziale dystrybucji (trzeba złożyć wniosek osobiście).
      Dział dystrybucji w Grodzisku czynny w godzinach 6 – 14.
      SZÓSTA – CZTERNASTA.
      Jutro drugie podejście.

  4. nigdy nie próbowałam, ale myślę, że z teściową dałabym radę dłużej, niż z moją osobistą mamusią (skądinąd dobrym człowiekiem) – u niej w odwiedzinach wytrzymuję ze dwa dni max.

  5. Siedziałam kiedyś na praktykach w urzędzie gminy. Przyszli państwo z awanturą, że państwo nie dostali decyzji o warunkach zabudowy na budowę domu. Okazało się, że państwo chcą wybudować dom na działce rodziców, tuż obok ich domu, niemalże drzwi w drzwi.

  6. Ja po prawdzie to się dziwie w obie strony. I gdy mój syn mi oznajmił, że w budowanym domu szykują dla mnie miejsce na starość ryknelam jak jakaś Godzilla ” po moim trupie”

  7. Spiesze naprawiac statystyki. Mieszkam z tesciowa tylko gdy ja odwiedzamy. I teściem. Po trzech dniach zwykle wracamy. Wkurwieni, pokloceni, z fochem. Za każdym razem.

  8. No masz!
    Musicie mi psuć statystyki?
    I dobrze się zapowiadającą teorię naukową???
    (I tak jesteście gdzieś pod ogonem krzywej Gaussa).

  9. Wielbię moją teściową, bo jest niekonfliktowa, ogarnia pranie i gotowanie i opiekę nad dziećmi, jak nie mogą się stawić w placówce. Mieszkamy razem. 🙂 I nawet jeśli będziemy zmieniac dom, to zabieramy ze sobą mamę męża.

  10. A właśnie , że cuda się zdarzają- mieszkałam w zamierzchłych czasach z teściową, która z dwupokojowego mieszkania użyczyła jednego pokoju swojemu synkowi z żoną, dzieckiem, psem, kotem i rybkami w akwarium 🙂
    Ba, do dzisiaj z nią utrzymuję dobre kontakty (ona mi kisi ogórki, ja ją wożę do lekarza), mimo że z jej synkiem rozwiedliśmy się z 10 lat temu i w tym czasie widzieliśmy się przelotnie z dwa razy.
    Ale może to wyjątek potwierdzający regułę …

    • to ja jestem kolejnym wyjątkiem. kiedyś rzekłam, że wyszłam za mąż z powodu teściów obydwojga. żeby zostali memy teściami. (no bo teściów się ma na zawsze, wiadomo). no nie wiem czy zaraz mieszkać bym chciała razem, ale ja zdaje się wolę mieszkać w ogóle z niewielką liczbą innych ludzi…

Skomentuj ~klamka bez drzwi Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*