O KRECIE, DIECIE I DUCHACH

 

Pięć nowych kopców wczoraj przybyło (5). Nie wiem. Bruzdy w mózgu mi się pogłębiają, jak patrzę na ten trawnik. Mam ochotę wyciągnąć tego małego pracowitego skurwysyna spod ziemi za tylne nóżki i zlać go po tyłku klapką na muchy. Ciekawe, czy ktoś kiedyś emigrował przez kreta.

A propos tej diety w komentarzach, to ja jestem bardzo za, bo lubię jeść osobno. W ogóle nie przepadam za potrawami, w których jest zmieszanych dużo składników, dlatego tak lubię tapas. Bezboleśnie mogę wejść w takie jedzenie – z jednym wyjątkiem: kanapka z jajkiem. Lub pastą jajeczną. Mogę nawet wyeliminować mięso (aż dziw, jaka się ostatnio mało umięsowiona zrobiłam), ale nie kanapki z jajkiem. Jajko z pieczywem musi zostać ( i pomidorek z pieczywem też, ale to chyba wolno). A łeb przestał boleć sam z siebie – po prostu pogoda się ustaliła, taka jestem pogodynka na stare lata. Może zacznę wróżyć w miejscowościach uzdrowiskowych?

Przyszła Mary Roach, więc chwilowo mogę być nieobecna duchem*.

 

*A propos: szukając historii o duchach na forum Kafeteria, znalazłam jeden wątek o nieodpowiedzialnych mężach, którzy obrażają się z dziwnych powodów. Mąż jednej pani obraził się, kiedy dziecko miało wieczorem temperaturę i ta pani powiedziała, ze jak za godzinę mu nie spadnie, to jadą na pogotowie. Pan mąż obraził się wówczas, wyszedł z domu, trzasnął drzwiami i wrócił dopiero rano. Szczerze powiem, że łatwiej mi uwierzyć w duchy, niż że taki typ ma ludzkie DNA. Skąd się toto bierze?…