O BURZLIWYM WEEKENDZIE

 

Jak wszyscy wiedzą, jestem osobą, która najchętniej spędzałaby czas w ciemnym kącie, przykryta dla niepoznaki burym kocem, jedząc kurz z podłogi i rozmawiając z muchami. Ponieważ jednak los jest nieprzewidywalny, to CIĄGLE COS i na przykład w tę sobotę mieliśmy bardzo wytworne imieniny.

Imieniny jak imieniny, w pięknym miejscu, wspaniała pogoda, grafik rozpoczynał się od artysty estradowego, który na cześć pani domu zrobił jednoosobowy festiwal w Sanremo. Pani domu zachwycona, ja sobie strategicznie usiadłam na krzesełku z tyłu i w kącie, jak Kłapouchy i byłam lekko tylko wściekła, bo trochę wbijała mi się jedna szpilka od koka ORAZ póki co niczego nie zdążyłam się jeszcze napić. Kiedy więc artysta estradowy wyciągał VOLAREE!!! – to delikatnie wizualizowałam sobie pękający sufit, który NAGLE zaczyna się walić, ale wszystkim udaje się uratować (oprócz artysty estradowego). Niestety, artysta rzucił hasło coś a la, że teraz wszyscy do kółeczka i będzie twist. NOOO, NIECH SPRÓBUJE – wyprostowałam się – niech spróbuje mnie WCIĄGNĄC DO KÓŁECZKA, a będzie taka rzeź, że kingowska CARRIE okaże się kinderbalem. Niech spróbuje mi kazać TAŃCZYC TWISTA w kółeczku przed pierwszą bombą wina!

Na szczęście okazało się, że artysta estradowy jest fachowcem zaprawionym w bojach i WIE, kogo wolno, a kogo ABSOLUTNIE NIE NALEŻY do kółeczek zapraszać. Poza tym jakoś tak miękko zza węgła pojawił się pan domu i wciągnął nas do saloniku w piwnicy. Odetchnęłam, bo w piwnicy było cicho, nastrojowo, pachniały piwonie, nikt nie śpiewał po włosku, za to owszem, wjechało na stół znakomite wino. Dobra nasza, będę żyła.

Z rąk pana domu wpadliśmy w ręce gospodyni, która oczywiście obstawiła nas znakomitym winem i zaczęła przedstawiać pozostałych gości, tak do jedenastu pokoleń wstecz, bo to bardzo ważne, żeby mieć ogólny zarys więzów rodzinnych. Przyniosłam sobie do tego wina talerz chrupiących okonków i PRAWIE już wszystko zapamiętałam, kiedy mój mąż (trzeźwy, bo prowadził), mrucząc coś o nieodpowiedzialnych pijaczkach, zgrabnie ustawił mnie na trajektorii do drzwi wyjściowych i nadał moment pędu. W samochodzie rozplątałam ten cholerny kok i próbowałam kulturalnie porozmawiać z moim mężem o tym, które wino było najlepsze, ale dziwnie jakoś na mnie prychał.

A od tej uwierającej szpilki mam na głowie regularnego guza.

W dodatku nie dał mi spokojnie odcierpieć kaca w niedzielę, o nie, tylko wyjął z lodówki schab i zaczął nim wywijać. Za oknem szalała burza, a ja ledwo powłócząc nogami i mózgiem musiałam mu smażyć schabowe do mizerii i młodych ziemniaczków! Jeden piorun to walnął tak ze trzy chałupy od nas. Bardzo było surrealistycznie, tym bardziej, że widziałam wszystko na błękitnofioletowo ORAZ skończyła mi się tarta bułka. Więc usmażyłam schabowe w tempurze (mówię wam, mózg na kacu to jest coś wspaniałego).

Oczywiście, aktualnie nie piję wina do końca życia. I zostały mi już tylko dwa odcinki „Raising Hope” – i CO TERAZ BĘDZIE?…

 

9 Replies to “O BURZLIWYM WEEKENDZIE”

  1. jak to co????? wiadomo 3 dni słońca…. tak do piątku po południa….. a potem wieczorkiem kontrolna ulewa a w weekend to już regularny front i nawałnice…
    a w gratisie woda w piwnicy to tak na wieczór dla relaksu:)

  2. Ten wpis jest wspaniały! Wydrukuję go i powieszę na ścianie ku pocieszeniu na gorsze czasy. A swoją drogą to prawda, że mózg na kacu działa jakoś nadzwyczaj dziwnie… i człowiekowi przypominają się takie rzeczy, jak np. ,, miałam trzy lata i ciotka Zośka dała mi lizaka-gwizdka”, i potem lizak, ciotka, głowa boli, gwizdek, niedobrze mi… ech

  3. “Young Doctor’s Notebook” sobie ściągnij.
    (jak już go polecałam to przepraszam za dubel, ale nie pamiętam po prostu).
    To jest czteroczęściowa miniseria na podstawie Bułhakowa, gdzie Harry Potter jest młodym lekarzem, a Don Draper jego starszym alter ego. Bardzo mi się podoba ten moment, kiedy siedzą razem w wielkiej wannie 🙂
    Rosja z począktu XX wieku i dużo krwi 🙂

  4. Ty polecalas Top of The lake? To było OKROPNE! A juz zwłaszcza ostatni odcinek.
    Teraz próbuje zaczac The Fall, które ktoś tu polecał, ciagle jestem na pierwszym odcinku po czterech wieczorach, ale chociaż dzieki temu na dłużej starczy

  5. Death Valley – krótkie ale przeurocze mockumentary series . O policji i zombich. Nie wiedziałam, że MTV takie fajne rzeczy potrafi zrobić.

Skomentuj ~chudy Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*