O BAŻANTACH, NIESTETY

 

Bardzo Wam serdecznie dziękuję za interpretację tego bieżnika. Teraz już też nie widzę na nim pawi, tylko żabę, płuca i jajniki. I nawet tak sobie pomyślałam, że klisze rentgenowskie są IDEALNE do szydełkowania filetem. Tylko je przenieść na papier w kratkę i jedziemy! Ma ktoś jakieś płuca na zbyciu albo miednicę? Czujecie ten klimat – teściowa na herbacie, a na stole serweta z misternie wydzierganym przypadkiem rozerwania torebki stawowej… Ech, rozmarzylam się.

Wczoraj niby piątek, a jakiś taki bardzo mięsny był. Wpierw zajechaliśmy z fantazją po salceson do Wyższej Szkoły Rozwoju Lokalnego (tak, w Żyrardowie salceson kupujemy tylko z dobrego domu z wyższym wykształceniem, żeby nie było, że jesteśmy niepostępowi). Następnie przez cały wieczór mój mąż koordynował dostawę pięciu upolowanych bażantów. Nie wiem, dlaczego osoba wioząca bażanty nie mogła się kontaktować bezpośrednio z osobą odbierającą bażanty, tylko musieli to załatwiać przez N., ale tak było. Mało tego – musiał prowadzić skomplikowaną mediację, bo ani odbiorca, ani dostawca nie mieli zamiaru tych bażantów wybebeszyć i oskubać. Cały wieczór miałam spieprzony, bo ja oczywiście jestem przeciwna polowaniom na cokolwiek (no – na mole i komary, ale to wszystko), a tu taka rzeźnia.

Tymczasem mi tu wyskakuje i bardzo mnie denerwuje reklama “Czy masz już kurtkę na lato?”. Ja wam cholera jasna dam kurtkę na lato! Sobie nawet nie życzę podobnych insynuacji – latem ma być taki upał, że człowiek się będzie musiał CZOŁGAĆ. Najlepiej nago! A nie w kurtce. No tak mnie wkurzyli, że aż mi pierś faluje.

Na zadane pytanie “co robię z serwetkami” – składam je równiutko, układam na kupie i N. ich pilnuje. Od czasu do czasu, z okazji jakiejś naprawdę bardzo ważnej, pozwala jedną podarować. Kupa jest już spora, a pani w pasmanterii uśmiecha się do mnie szeroko. Może powinnam zorganizować wernisaż w świetlicy ludowej, z minikiszami, paróweczkami w cieście francuskim i winem z kartonu (i wielkim hasłem “TEJ BABIE TO SIĘ NAPRAWDĘ MUSIAŁO NIEŹLE W ŻYCIU NUDZIĆ”).

No nic. Naprawili kwiatki, to idę sobie wysadzić planszę dmuchawcem.

0 Replies to “O BAŻANTACH, NIESTETY”

  1. …o ja oczywiście jestem przeciwna polowaniom na cokolwiek (no – na mole i komary, ale to wszystko)…
    A muchy!?!?

  2. a kość krzyżową chcesz? co prawda bez spektakularnej patologii, ale wystarczy na całkiem sporą serwetkę.
    I jeszcze piękne kanały w szóstkach na malunie serwetunie.
    Albo kurzy obojczyk w kocim przełyku (na szczęście nie mojego kota).
    Zazdroszczę trochę falującej piersi, tzn. nie powodu, ale że Ci może falować. U mnie ślady falowania to ewentualnie w podwójnym puszapie z lasenzy. A z oburzenia mogę najwyżej posapać przez krzywą przegrodę (rtg niestety nie mam).

  3. co mi przypomniało, że zapomniałam nienawidzic doktora co spojrzał na rentgen moich kolan i orzekł: o jaka piekna krzywizna. choc moim zdaniem to zdjęcie przypomina biust. czyżby mi się był do zdjęcia obsunął. nieco ? jakby co również służę wzorem: kolana aka cycki.

  4. Chcesz moją pantomografię? Może się okazać, że masz bieżnik historyczny, gdy poleci mi jakiś ząb 😀
    Ewentualnie mogę podzielić się zdjęciem zatok z zapaleniem lewej szczękowej.

Skomentuj ~wiollinka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*