O PRĄDZIE, WREDNYM PIECU I GŁODNYCH SIKORKACH

 

(Halooo? Co tu się znowu wyprawia? Was na chwilę samych zostawić, to naprawdę).

Najpierw był prąd. Czy raczej precyzyjniej – nie było go. Przez kilka godzin całkiem, a następnie w części domu, czyli jednej fazy. Bardzo zabawnie, bo akurat TEJ fazy, która jest potrzebna do zasilania lodówki, zmywarki i kuchenki (choć podobno do kuchenki akurat potrzebne są wszystkie trzy). No ubawiłam się jak norka, przeciągając przez pół chałupy przedłużacze do tego gniazdka, ktore ŁASKAWIE działało, bo jakoś nie bardzo miałam ochotę na eksperymenty pt. “ile czasu wytrzyma zamrażalnik bez zasilania”. Może się robię nudna na stare lata, ale nie miałam.

Później naprawili te fazy, N. mi sprzedał katar, a teraz występy gościnne rozpoczął piec i nie grzeje wody.

Ja bym nawet przełamała wrodzone lenistwo i poszła go porąbać siekierą, czy tam nawet pomogła sobie piłą spalinową, ale nie ma żadnej, powtarzam ŻADNEJ gwarancji, że jak kupimy nowy piec, to on będzie normalnie działał. Nie ma. Piece to są masakryczne mendy, które psują się chyba jeszcze bardziej i częściej, niż landrovery, choć na pierwszy rzut oka wydaje się to niemożliwe.

Ale może ja histeryzuję, bo przecież kiedyś ludzie się myli dwa razy do roku i podobno byli zdrowsi. Poza tym zawsze mogę sobie ugrzać wodę w garnku (o ile akurat nie wyłączą fazy).

A wczoraj obejrzałam “Volver”, bo to jest bardzo pierwszolistopadowy film. Jak ja tym Hiszpankom zazdroszczę… Może po prostu ustalmy, że wszystkiego im zazdroszczę. Nawet tych nylonowych niebieskich podomek, które noszą w kuchni (naprawdę, wszystkie je noszą do dziś, można je wszędzie kupić, nasza piękna, nowoczesna i światowa znajoma nie zaczyna gotowania bez przywdziania tej wspaniałej odzieży).

Chyba będzie ostra zima, bo sikorki strasznie dużo żrą (skórę z boczku opierniczyły w 20 sekund).

 

0 Replies to “O PRĄDZIE, WREDNYM PIECU I GŁODNYCH SIKORKACH”

  1. masakryczna menda! Tak! Właśnie tego kreslenia mi potrzeba. A Co do Volver tomi raczej brakuje tej ich babskiej sztamy. a podomke taka mozna bylo nabyc na bazarze w Piasecznie. moja ciocia obdarowala nią moją Mother i ta paraduje w niej jak jestesmy na letnisku. w takiej niebieskawej. Zapewne z tej samej manufakturki, co te wefilmie. Rany, matka mi biega w filmowej podomce, a ja ją ochrzaniam.

  2. Uwielbiam tego bloga!:-D Jak bym nie była zdołowana, wściekła, wku**iona*), zawsze poprawia mi humor:-D

    *) niepotrzebne skreślić

  3. “Żrą” to doprawdy elegancko powiedziane w porównaniu z tym, co wyczynia mój kot – w tydzień przerobił na sadło mniej więcej tyle, ile zwykle wystarcza mu na trzy tygodnie. Będzie zima zatem że hej! (A sikorki bujają się u nas na słonecznikowych chochołach i tam jest ich miejsce, umówmy się).

  4. A u mnie sikorki drażnią kota na balkonie! Jeszcze im nic nie wywiesiłam a one i tak przedstawienia kotu odstawiają! Rzeczywiście dziwne w tym roku są. Może mutanty jakieś z Japonii… Czy w Japonii są sikorki? Pozdrawiam

  5. a ja zazdroszczę TOBIE! … w sumie nie wiem dlaczego; dla mnie jesteś cała niebieska choc wcale nie nylonowa
    (piecyki to wredne dranie są; albo wrzątkiem albo lodem albo nic…)

  6. Noooo, faktycznie, sikorki żarte niemiłosiernie tej jesieni. Moje przez niecały miesiąc zjadły 3 kostki smalcu ze słonecznikiem i płatkami owsianymi, a jak im raz z braku słonecznika do tego smalcu dodałam siemienia lnianego, to mi ze złości zapluły całą d=szybę (karmidło mam na parapecie) – tym siemieniem ze smalcem… CIF-em musiałam szorować…

  7. Z tymi sikorkami i zimą może być prawdo-podobnie. Wczoraj dziobały klamerki, które się ostały na sznurze do prania. Dzisiaj zaatakowały szybę w oknie. A ja całe wysokokaloryczne żarcie oddałam psu …

  8. Ostatnio w jednej z telewizji śniadaniowych, nie mam ukochanej, to oglądam różne, przez co aktualnie nie pamiętam, która to była, grał zespół Volver. Nie wiem skąd zaczerpnęli swoją nazwę i czy ma to związek z filmem, ale zabawnie się ich słuchało, ponieważ najwyraźniej ani członkowie zespołu, ani prowadzący nie zdawali sobie sprawy, że w języku hiszpańskim wymowa niekiedy różni się od pisowni i że przypadkiem akurat literę „V” czyta się w tym słowie jak „B”. Nie ma nic fajniejszego, niż poprawić sobie z rana humor poprzez bycie świadkiem czyjejś wpadki, gafy albo wręcz zbłaźnienia – zwłaszcza, gdy się samemu również nie zna hiszpańskiego, bo wówczas „każdy głupi powinien to wiedzieć”.
    Fajny blog, ale wracam do roboty.

  9. U nas awariom pieca (gazowego) zapobiegło zamontowanie daszku nad wylotem komina od pieca, na dachu. Bo przez deszcze w zeszłym roku ciągle się zalewał. Od tego czasu ani nie piśnie że mu się coś nie chce 🙂

Skomentuj ~Trutniowa Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*