Między jednym trupem a drugim czasem lubię sobie czasem wciągnąć romans. Tak na odświeżenie podniebienia. Najlepiej, żeby się dział na Południu. Chodzi oczywiście o południowe stany USA. "Przeminęło z wiatrem" mogę czytać na okrągło, ale te bardziej współczesne też są fajne. Takie "Smażone zielone pomidory","Boskie sekrety siostrzanego stowarzyszenia Ya-ya" – oba w wersji filmowej też lubię bardzo. "Stalowe Magnolie" oczywiscie. Na Południu rządzą całkowicie, niepodzielnie kobiety. Mężczyźni plączą się gdzieś tam w tle, ale nieprzesadnie. Lubię też, że wiele z nich pije alkohol, całkiem sporo to porąbane ekscentryczki (mówiąc delikatnie) i nie liczy się, ile masz lat. Możesz mieć dziewięć, a możesz osiemdziesiąt siedem.
No i przeczytałam sobie "Lato w Savannah" – taka prościutka książeczka, miejscami aż za naiwna i przesadnie idealistyczna, ale z kilku akcji można się pośmiać od serca. Historia wędrującego stanika zapadła mi w pamięć, oraz końcowe przyjęcie, na którym dwie damy z Południa nieco się poszarpały za fryzury, bo w końcu miały okazję sobie wyjaśnić kilka spraw. Uważam, że to zdrowo i powinno się tak rozwiązywać konflikty, zanim się nawarstwią i wyrwą spod kontroli. Za kudły, do parteru, twarzą w pasztet, później buzi na zgodę i jedziemy dalej. Prawda?
Na leżak, nad basen i na taras – polecam.
A teraz zamówiłam sobie "Fringe", bo w końcu też nie ma co przesadzać z tą miłością do świata. I koko euro spoko.
PS. EURO mnie tylko i wyłącznie wkurwia, ale na Lotosie mają świetne krzywe okolicznościowe szklanki za punkty.
PSPS. A "Pan Potwór" też fajny, tak na marginesie.
Polecam Hart of dixie- serial, który rozgrywa się na południu. Całkiem sympatyczny. No i pewny tyłek jest wyjatkowo wart zachodu 😀
hehehe ja też, ja też uwielbiam “Przeminęło z wiatrem” i “Smażone, zielone pomidory!:)ale innych romantycznych historii nie mogę czytac…nie daje rady.I tak np. wychwalany przez innych “Jeżdziec miedziany” nie wywołuje u mnie rozmarzenia a jedynie słaby uśmiech…