O, NIESTETY, BUTACH


Kursuje taka obiegowa prawda ludowa, że nikt tak nie zaszkodzi kobiecie, jak inna kobieta. I to jest prawda najprawdziwsza, bo – spójrzmy prawdzie w oczy – faceci się nas jednak boją.

Boją się strasznie, bo jesteśmy DZIWNE. Mamy różne tajemnicze gadżety, typu macica albo tusz do rzęs, i posiadamy tajemniczą wiedzę o tym, gdzie znajduje się w domu dany przedmiot (oraz – jak umyć sedes). Są to rzeczy nie do ogarnięcia przez mózg męski i w ich oczach jesteśmy jak Zakon Templariuszy albo jak jakaś wiedźma z kociołkiem, która, jeśli będzie miała akurat taką fantazję, to może go zamienić w trytona (co jest zresztą prawdą, może nie w trytona, ale np. w trąbę zamieniamy po mistrzowsku). Przerażamy ich anatomicznie, psychologicznie i intelektualnie – więc lepiej nam nie podskakiwać za wysoko, i oni to wiedzą.

Ale baba babie – uh! To już jest waga ciężka, z tym, że ja bym to jeszcze nawet bardziej doprecyzowała: nikt nie jest większym wrogiem kobiety, niż ona sama. Jak kobieta sobie coś wkręci, to światowe towarzystwo neurochirurgów jej tego nie będzie w stanie usunąć. Ja sobie na przykład wkręciłam, że ROZCHODZĘ TE KOZAKI, które są bardzo piękne, ale zupełnie nie na moją stopę, zakleszczają mi się na kostkach i na dobrą sprawę zdejmuję je prawie razem ze stopami. Gdybym musiała w nich przejść jeszcze kilka metrów, to skończyłabym jak pirat do kwadratu, bo z dwiema drewnianymi protezami zamiast nóg. No przecież gdyby jakiś facet za karę kazał mi nosić te buty, to by dostał nimi przez łeb. Ale nie, sama świetnie sobie radzę z okaleczaniem kończyn.

Naprawdę bolą mnie nóżki i normalnie muszę iść gdzieś podymić na jakimś forum, żeby sobie ulżyć. Ale spoko, rozchodzę te kozaki. Już ja znajdę na nie sposób.


PS. Faktycznie, jako Pytia piłkarska się nie sprawdzam, być może dlatego, że mam ten sport w tym samym miejscu, co larwa chruścika.

 

27 Replies to “O, NIESTETY, BUTACH”

  1. Ale co tam Miszcz! Nakryłam własnie J. na nie piciu witaminki C, którą mu rozpuszczam w szklaneczce i podaję do biurka, przy którym pracuje. Ma tylko wypić. Kilka szklaneczek znalazłam na regale z książkami. Dlaczego? “Bo, Kochanie, jak ta witamina C się rozpuszcza to tak chlapie (sic!), że cały monitor jest od niej mokry”.

  2. Karina! Żyjesz z Miszczem! To jest dla mnie Miszcz nad Miszcze :)))) Pozdrów Miszcza ode mnie! Cudo!
    :))))))))))))))))))

  3. Z bólem serca, tym razem nie mogę się przyłączyć do chóru… Bo u nas od zawsze to mój mąż robi zakupy i niczego nie myli, ba! Na mięsie zna się dziesięć razy lepiej, niż ja. Na rybach i owocach morza też. No, może w przyprawach jestem lepsza, i w twarogu na sernik. Mało tego, u wszystkich bab na bazarze ma zniżki – bo jak to, sam chłopina na zakupach, musi mieć żone straszną flądrę (i tu sie wiele nie mylą). A jeszcze z premedytacją chodzi czasem w podartych portkach, to już ma wtedy mega rabat, prawie mu dopłacają.

    A co do pirata, to TAK, NIEWLASCIWIE UŻYŁAM FUNKCJI MATEMATYCZNEJ
    chodziło mi o zdublowanego pirata, a nie o jego kwadrat. Już?… Proszę się nie pastwić.

  4. No ale.

    Poczyniłaś milczące założenie, że pirat ma dokładnie jedną nogę. A przecież on z drugiej kawałek też ma. Jeśli ma ją obciętą nad kolanem, pewnie mniej niż pół, ale może akurat jakieś 0,4142135…?

    Wtedy jeśli ilość jego nóg podniesiesz do kwadratu wyjdzie dwa jak nic.

  5. Przylaczam sie do konkursu pt. “poszedl maz na zakupy”. Moj mial mi kupic smietanke do kawy i tak jak przez 10 lat malzenstwa pilam w tego obecnosci kawe ze smietanka, ewentualnie z mlekiem, kupil mi smietanke w proszku! I to od razu w ilosci hurtowej.

  6. Barb, ale pirat do kwadratu ma drewnianych nóg 1 do kwadratu, czyli nadal 1.

    Chyba żeee…
    Ma w sumie nóg 2 do kwadratu, czyli 4, z czego można już wybrać sobie te dwie drewniane (zakładając, że one się mnożą parami – drewniana i niedrewniana), a dwie niedrewniane wyrzucić (przed nawias??). Jezu.

  7. Sheila, u podstaw Twojej teorii spiskowej leży jedno błędne założenie (że je mówię “idź”, a on wstaje i idzie ahahahahaha! żart, oczywiście,że nie ma wyjścia.) – założenie, że to była moja fanaberia. To była jego zupa, to znaczy przepis wykopany przez niego jego rękami ze znalezionej książki kucharskiej i jego mocne postanowienie, że oto będzie GOTOWAŁ. Skończyło się jak zwykle, ale liczą się dobre chęci. A nawet, gdyby wzniósł się na wyżyny manipulacji i zaplanował, że jak wróci z porem, to kiedy następnym razem zamarzy mu się jakieś specjalne żarcie, ja na skrzydłach motylka polecę do kerfura, to – błagam. Zakładam jednak, że po 7 latach już mnie zna.
    Zresztą, o czym my mówimy. Kiedyś we wspomnianym kerfurze byłam świadkiem sytuacji, w której młody, niedoświadczony, zagubiony kasjer wskazując na kalafior na taśmie pyta się zdębiałej pani przede mną – co to jest? Biedna – tak ją wcięło, że nie wiedziała, co odpowiedzieć. Myślała chyba, że to podchwytliwe pytanie.

    Ok, dość tego dobrego. Spadam do pracy. Si ja lejter.

  8. Sheila, u podstaw Twojej teorii spiskowej leży jedno błędne założenie (że je mówię “idź”, a on wstaje i idzie ahahahahaha! żart, oczywiście,że nie ma wyjścia.) – założenie, że to była moja fanaberia. To była jego zupa, to znaczy przepis wykopany przez niego jego rękami ze znalezionej książki kucharskiej i jego mocne postanowienie, że oto będzie GOTOWAŁ. Skończyło się jak zwykle, ale liczą się dobre chęci. A nawet, gdyby wzniósł się na wyżyny manipulacji i zaplanował, że jak wróci z porem, to kiedy następnym razem zamarzy mu się jakieś specjalne żarcie, ja na skrzydłach motylka polecę do kerfura, to – błagam. Zakładam jednak, że po 7 latach już mnie zna.
    Zresztą, o czym my mówimy. Kiedyś we wspomnianym kerfurze byłam świadkiem sytuacji, w której młody, niedoświadczony, zagubiony kasjer wskazując na kalafior na taśmie pyta się zdębiałej pani przede mną – co to jest? Biedna – tak ją wcięło, że nie wiedziała, co odpowiedzieć. Myślała chyba, że to podchwytliwe pytanie.

    Ok, dość tego dobrego. Spadam do pracy. Si ja lejter.

  9. Sheila,jakoś wątpię w takie skomplikowane ciągi myślowe:-)Bo jak mówisz takiemu”podaj mi tą limonkową miskę”,to patrzy jak cielę i mówi,że limonka to owoc:-)a bakłażan to warzywo,a nie kolor.Gadaj z takim:-)

  10. A rozpatrywałaś koncepcję, że on dobrze wie, że przyniósł pora zamiast selera naciowego i wiedział od początku? Ba! On od nawet wie, jak wygląda seler naciowy.
    A przyniósł nie to z premedytacją.
    Żebyś go więcej po takie pierdy nie wysyłała, bo on jest ponad to.
    Myślałaś o tym?

  11. Barbarello jesteś nieoceniona i wszystkie buty powinny cię nosić “na rękach”!
    sama czcza prawda jeśli chodzi o opis jak jesteśmy DZIWNE dla facetów, masz za to pulitzera! a fragment od “Boją się strasznie..” do “..i oni to wiedzą” wytatuuje se na łopatce, jeśli pozwolisz

  12. najprostsza metoda na rozchodzenie butów to zanieść do szewca, a oni maja specjalne maszynki i rozbiją buty jak talalalalalalal

  13. Oszfak,no nie wiem czy to powód do radosci:)
    np.mnie po 25 latach mniej cieszy kiedy maż mnie nadal potrafi zaskoczyć

    🙂

  14. Trudno, nie chce cie martwić ale powinnaś w nie nasikać. Dziadek Zygmunt zawsze mówił że do niewdzięcznych butów trzeba nasikać. I nie koniecznie ze za małe. Nasikanie działa na wszystko. Może to taka forma dominacji i pokazania kto tu rządzi? Pewnie tak się łamie dzikie konie.

  15. No weź, raptem kilka noci temu u Barbarelli była dyskusja, z której wynikało, że autorka zaprasza do upuszczania krwi tutaj. Dlatego tutaj siedzę, jak ten sęp (no i trochę dlatego, że praca mnie zasysa do kompa, ale – umówmy się – to jest drugorzędna przyczyna). Pofolguj sobie, a my się włączymy. Tylko tak wiesz, znienacka kogoś obraź, żeby było spontanicznie i z zaskoczenia, bo tylko wtedy jest efekt.

    A co do panów i ich nieogarniania – nawet mi nie mówcie. Mój dzisiaj poszedł po seler naciowy, a przyniósł pora. I nadal nie czai, czemu się dziwię, jak można nie wiedzieć, jak wygląda por.
    W sumie miło, że po siedmiu latach nadal potrafi mnie zaskoczyć, chociaż zupa była do dupy.

  16. No weź, raptem kilka noci temu u Barbarelli była dyskusja, z której wynikało, że autorka zaprasza do upuszczania krwi tutaj. Dlatego tutaj siedzę, jak ten sęp (no i trochę dlatego, że praca mnie zasysa do kompa, ale – umówmy się – to jest drugorzędna przyczyna). Pofolguj sobie, a my się włączymy. Tylko tak wiesz, znienacka kogoś obraź, żeby było spontanicznie i z zaskoczenia, bo tylko wtedy jest efekt.

    A co do panów i ich nieogarniania – nawet mi nie mówcie. Mój dzisiaj poszedł po seler naciowy, a przyniósł pora. I nadal nie czai, czemu się dziwię, jak można nie wiedzieć, jak wygląda por.
    W sumie miło, że po siedmiu latach nadal potrafi mnie zaskoczyć, chociaż zupa była do dupy.

  17. za oto teksty KOCHAM CIE Barbarello 😀 w dowód mego uwielbienia gotowam rozchodzić te kozaczki dla Ciebie, nawet jeśli miałyby się okazać o 3 numery za małe na mą poddańczą stópkę, o! gdzie mam podać adres do wysyłki?

  18. A ja (niemniej łącząc się w bólu bucianym, ponieważ jedna piraniowa para stoi pod łózkiem, a druga w przedpokoju, i obie mają chyba TO SAMO usztywnienie) zapytam z innej beczki – czy faktycznie jest jakieś forum, gdzie można poobserwować albo i czynnie utoczyć trochę krwi?… (W zasadzie – nie oddaliłam się za bardzo od kwestii piranii, hehe). Bo mam wrażenie, że albo nie trafiam, albo idea forów dyskusyjnych (nieważne, czy mądrych, czy dennych) zanika ostatnimi czasy. A czasami człek faktycznie musi…
    Pozdro.

  19. Wczas,że się nas boją!i dobrze.Taki jeden mi kiedyś powiedział,że się mnie boi,bo zrobiłam mu awanturę o szmatę do podłogi.Podobno karczemną ahahahah,nie zna moich możliwości w kwestii awantur.Poza tym,biedny żuczek,nie ma pojęcia,ile za tą(tę?) szmatę wybuliłam na ebayu:-)A kiedyś słyszałam,jak moi dwaj pracownicy rozmawiali o mnie,że jeden jest szczęśliwy,bo chyba go lubię,a ja przecież NIKOGO nie lubię:-)Ale też racja,że baba babie “wsadzi grabie”,w serce np.

  20. Ale one nie są za małe, tylko mają takie usztywnienie, które kończy się jak raz pod kostką. A właściwie ni to pod, ni to na kostce. I jak chodzę, to brzeg tego usztywnienia obiera mi z zewnętrznych kostek mięseczko. Co nie jest fajne, bo na jednej kostce już nie mam żadnego mięseczka, gdyż zostało mi zdjęte wraz z gipsem, jak miałam złamaną nogę. I od tamtej pory ta łysa kostka jest NIECO WRAŻLIWA na takie akcje.

    Trudno, trzeba będzie im po męsku przypierdolić młotkiem w to usztywnienie, troche się zdefasonują, ale NIE BĘDĄ SIĘ ŻYWIŁY MOJĄ KRWIĄ!!!!

  21. Baśka, podlej wódki tym kozakom, zakładaj na nogi i w długą 😉 To stary weselny sposób, bo poznałam go gdy jako mały grzdyl lawirowałam na weselach pod stołami i widziałam jak ciotki podlewają kielichem swoje cud miód pantofelki, kopciuszkowe poniekąd 😉

Skomentuj Barbarella Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*