GŁOS W SPRAWIE OWOCÓW MORZA

 

Proszę mi tu skończyć z antropomorfizowaniem kalmarów, dobrze?

Kalmary są głupie! I pyszne.

Łowi się je na światło (chemiczne pałeczki albo mrugające diody), w długich kurtkach (podczas wyciągania strzykają wodą i atramentem).

Następnie smaży i zjada.

 

Nie to, co ośmiornice. Które w drodze ewolucji konwergentnej wykształciły takie same oczy, jak ludzie, poza tym umieją się posługiwać narzędziami oraz odkręcać słoiki. I są inteligentne jak psy. Mój małżonek kiedyś uraczył mnie opowieścią, co trzeba zrobić, żeby zabić ośmiornicę. Było to jeszcze za naszych czasów narzeczeńskich. Ośmiornicę otóż trzeba wywinąć na lewą stronę. Myślałam, że zemdleję, jak mi to opowiedział. Chyba nie mam instynktu samozachowawczego, skoro jednak za niego wyszłam.

 

Następnie doszły opowieści o tłuczeniu ośmiornic młotkiem (60 razy), żeby nadawały się do jedzenia. Pośmiertnie.

 

Nie jem ośmiornic. Przemawia do mnie obraz wywijanej na lewą stronę Szczypawki, tłuczonej następnie młotkiem.

 

Więc nie chcę słyszeć o rodzinach kalmarów, krewetek i krabów. To prymitywne istoty z ledwo rozwiniętym układem nerwowym. Nie odkręcają słoików, nie łączą się w pary, nie są w stanie odpowiedzieć nawet na pytanie w audiotele.

 

Jak mi tu wejdzie jakiś złośliwiec, żeby opowiedzieć historię, jak to kalmar uratował siedmioro dzieci z płonącego domu – normalnie zabanuję.

 

0 Replies to “GŁOS W SPRAWIE OWOCÓW MORZA”

  1. acha! ja usmażyłam kalmary raz, były twarde i gumowate i się zniechęciłam, przekonana, że za krótko je smażyłam, a tu proszę…. dowiaduję się , że wręcz przeciwnie należy.

  2. Kalmary nei nie nie gotować!
    Pociąć na kawałki (można na pierścionki, choć mi najbardziej smakują te ich niestety nóżki bardzo chrupiące), w woreczku foliowym potrząchać z odrobiną mąki (żadne ciasto!) i siup na głęboki tłuszcz – na bardzo krótko. Jeśli za długo, będą twarde i gumowate (czyli taie, jak podają u nas) 🙂

    Najlepsze kalmary na świecie robi Marise. W żadnej knajpie nie jadłam takich pysznych.

  3. Ja z innej beczki troche, bo kalmary smakowały mi tylko na tylach Marina Marage Hotel w Surf. Paradise w Oz. Swierzutkie, prosto z kuterka. Generalnie w tej czesci swiata to strata pieniedzy troche.

    Kochana barbarello, wczoraj bylam w Starym ( taki teatr w Kraku) na sztuce blogi.pl
    i tak trafilam na blog twoj niezwykle zajmujacy.

    Muah z południa slonecznego dzisiaj.

  4. to prawda.
    taki jeden kalmar to uratował tonąca dziewczynkę.
    i ten, no…. to było jakieś 3,5 roku temu.
    i oni do dzisiaj są przyjaciółmi.
    i listy piszą do siebie.
    i świąteczne życzenia.
    i ja takiego kalmara to nie zjem nigdy !
    na bank!!!
    a Ty ?
    Tobie też nie radzę, bo wyrzuty sumienia Ciem zjedzom 🙂

  5. “Chyba nie mam instynktu samozachowawczego, skoro jednak za niego wyszłam.”

    jest nadzieja, że Ciebie też na lewą stronę?
    ;o))))

  6. Ale naprawde ktos kupuje te kalmary (i jakie? mrozone?) i robi je w domu? I dobre som one? No to jak wy je przyrzadzacie, bo to podobno najpierw trzeba ugotowac, a potem smazyc, no nie wiem…

  7. Trzeba jeść ośmiornice tak jak któryś naród Wschodu, bodajże Japończycy. Jedzą żywe i sztuka polega na tym, aby nie dać im się zadusić. Inaczej jest niesportowo 😉

  8. Kalmary i tak się zemszczą, tak jak Indianie za pomocą papierosów.
    Mianowicie wiesz, że od jedzenia kalmarów rośnie mega-dupa?

    No, to smacznego. Hej!

  9. Popieram, popieram. A nawet jakby kalmar uratował z pożogi rodzinę, to nic moim zdaniem nie stoi na przeszkodzie, by go skonsumować a później ew. postawić mu pomnik;)

Skomentuj martucha Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*