PONARZEKAJMYŻ

 

Oj Merlinie, Merlinie. Musimy powaznie porozmawiać.

Usiądź, zrobie herbaty. Ale najpierw umyj rączki.

A teraz proszę masz tu kartke i długopis i napisz 150 razy kursywą: „PÓŁTORA TYGODNIA TO NIE JEST 3-5 DNI”.

 

Nie cierpię się na cos NASTAWIĆ, a później się okazuje, że tego NIE MA albo trzeba czekać. Normalnie w takich sytuacjach potrafię się poryczeć ze złości (np. nie było w sklepie suszonych pomidorów, a ja je sobie już WIZUALIZOWAŁAM na ciabatce. Mój mąż był bardzo zdziwiony, widząc spazmy, w jakie wpadłam).

 

Tym razem nastawiłam się na Duffy, Lao Che i MASH-a (jak kiedyś zaczęli puszczac u nas w TV MASH-a, to kochałam się w Alanie Alda, a jak kończyli – to już w Traperze. W młodości byłam najwyraźniej płocha trzpiotką).

 

Tymczasem przysłowiowy chuj w przysłowiowe bombki strzelił i weekend będzie pod znakiem South Parku, bo jakżeby inaczej.

 

Bo to tak jest z każdą instytucją. Najpierw jest mała i zabiega o klientów i cacka się z nimi jak z jajkiem, później rośnie w siłę, a klienci zaczynają PRZESZKADZAĆ, aż dochodzi do momentu, kiedy klienci stają się po prostu ZBĘDNI. Wiszą u dupy i wiecznie czegoś chcą, podczas gdy instytucja chce się po prostu Prężnie Rozwijać, głęboko w poważaniu mając ich zachcianki.

 

(Wiecie, że producenci MASH nie mogli się dogadać co do ścieżki dźwiękowej z nagranymi śmiechami publiczności, i np. w UK leciał MASH bez śmiechów, a w USA – ze śmiechami, ale nigdy na sali operacyjnej? Na DVD podobno są obie ścieżki, do wyboru).

  

PS. Niech mnie ktoś wciągnie koparką z antykwariatu (antykwariat.waw.pl), zanim zostawię tam forse na białe meble i skórzana kanapę rozkladaną.


 

LEJE, DRUGA ASPIRYNA

 

W dobie ogólnonarodowych strajków i niezadowolenia.

Jest taka grupa zawodowa, która nie narzeka nigdy i nigdzie.

A wszędzie ich pełno.

 

W gazetach, w telewizji, w Internecie to już po prostu zatrzęsienie. W aptekach, w drogeriach. W sklepach AGD, spożywczych, w salonach samochodowych. Na przystankach, na dworcach, na lotniskach. Na ulicach – zwisają z bilbordów nie bacząc na temperaturę ni zachmurzenie.

 

GOŁE BABY.

 

Nie skarżą się, nie protestują, nie żądają podwyżek, nie namawiają koleżanek do strajków. Po prostu są. WSZĘDZIE.

 

Czy ktoś jest w stanie wyobrazić sobie dzień BEZ GOŁEJ BABY?

 

Ostatnio goła baba reklamuje telefonie komórkową. Ze nie wspomnę o gołej babie, dodawanej u Monty Pythona do polisy ubezpieczeniowej. Gratis.

 

Mogę sobie wyobrazić dzień bez kawy, bez herbaty, bez papierosa (szczególnie, że nie palę), bez torebki foliowej. Ale bez gołej baby?…

 

Ja osobiście pas.

  

(Why gołe baby, why? Why nie MAŁE JEŻE albo PANDY?… Na miłośc Boskom).

 

CO ZA LENIWY WEEKEND

 

Wszyscy już wiedzą, że

malawrozka.blog.pl

 

Jasne?

 

Poza tym, to Zebra zrobiła urodziny, upiliśmy się serdecznie, oraz kupiłam sobie naprawdę odjechaną szczoteczkę do zębów. A w najnowszym odcinku SP występują gwiazdy Youtube, w tym Kichająca Panda i Dramatyczny Piesek Preriowy.

 

A dlaczego nie Gracjan, ja się pytam?

 

ZWISAJĄCY ŁABĄDŹ ŁYPIE JEDNYM OKIEM

 

Jakby lekkie odbicie od dna.

 

Wczoraj objawił się mój szef z lekko jeszcze zapaloną krtanią i zaordynował czynniki ryzyka. Półgłosem.

 

(Hanka: „Czynniki ryzyka: nastolatki z wielkimi cyckami, w stringach i w mini”).

 

Ja nie mogę jeździć komunikacją publiczna, wysoki sądzie. Nie mogę po prostu. Zawsze, za każdym razem, kiedy tylko stanę na jakimkolwiek przystanku, to ktoś nawiązuje ze mną kontakt werbalny. A ja jestem z natury nieśmiała. Pomijam pytania w stylu „Czy XYZ już był” (względnie „szedł”, co jest idiotyzmem, no bo jak szedł, jak jechał). A to przeurocza, krucha staruszka, jak figurka Lladro, mnie zagadnie o okulary słoneczne („Tak na pania patrze i zazdroszczę, bo nie wzięłam z domu, a tu proszę jakie słońce”), a to nieokreślonego autoramentu 50-latek w skórzanej czapce, dlaczego nie wsiadam z nim do tego autobusu, który przyjechał, tylko czekam na następny, a jeszcze jakas fertyczna bizneswoman w karakułach, lśniących szpilkach i z torbą w krokodyla wybierze mnie sobie na słuchacza pogadanki o rozwiązaniach komunikacyjnych Warszawy w porównaniu z innymi stolicami europejskimi. Czy ja mam na czole napisane „Porady psychologiczne, pogadanki, dyskusje”?

 

A z sikaniem na poboczu to się zgadzam w stu procentach. Dwustu. Istnieje wyraźnie zarysowany TYP POLSKIEGO FACETA, który:

a) ma wąsy

b) nosi ohydne skórzane kurtki, z naszywanymi kwadratowymi kieszeniami z szerokimi mosiężnymi suwakami, z których zwisają takie obrzydliwe dyndałki

c) nosi kapcie szczurki, oraz

d) sika na poboczu.

 

OHYZDA.

 

A wczoraj „Elizabeth”. O. Ja. Pier. Do. Lę. Cate Banchett jest niesamowita. Choc troche nie z tego świata.

 

BEZMOC. KRONIK ZWISAJĄCEGO ŁABĘDZIA CIĄG DALSZY

 

Uroczyscie informuję, że w dniu dzisiejszym mam APOGEUM NIEMANIA NA NIC SIŁY. Czyli afelium.

 

Jeśli się mylę, jeśli jutro będzie jeszcze gorzej, to umrę. Po prostu nie będę miała siły oddychać.

 

Malują tzw. klatkę i powiesili instrukcję dotyczącą tego, jak każdy człowiek ma obowiązek się zachować, zobaczywszy pożar. Na razie jednak zasłonięta jest folia malarską, a na dodatek śmierdzi farba i nie można zbyt długo stać i czytac, bo dostanie się migreny i plam przed oczami. A szkoda, bo ja uwielbiam czytać takie instrukcje. Mimo, że nie ma tam pożytecznych rad, typu KRZYCZEĆ, owinąć się mokrym workiem, ustawić się szeregowo i podawać wiadra z wodą, tylko najczęściej – „zawiadomić odpowiednie służby”.

 

Zebra zrobiła mi wczoraj, po raz drugi w moim (dość już długim) życiu maseczkę z kwasu. Było tak samo fajnie, jak za pierwszym razem, ale efekt jest większy. Wklepywanie kremu rano właściwie tak na granicy bólu. Ona mówi, że jeszcze dwa razy i musimy zdążyć przed ostrym słońcem. Trochę się zaczynam bać, żeby nie skończyć jako preparat anatomiczny do studiowania mięśni twarzy.