NO JAK O LEJDIS JUZ BYLO, TO TERAZ O GŁUSZY

Już od samego początku było nieźle.

– Słuchajcie, no nie będziemy w tym Giżycku na trzecią raczej – relacjonowała nam pogodnie Haniuta – pociąg ma dwie godziny opóźnienia na starcie, bo pod koła rzuciła się baba, a teraz jesteśmy w Małdytach, bo zepsuła się lokomotywa, i słuchajcie, zaczyna się tu jakaś impreza, pan wyciągnął taki parapet z klawiszami i pani śpiewa… Nikt nie wie, kiedy podstawią nową lokomotywę… ale hej! Wesoło jest, nie wiem w sumie, czy by nie zostać w tych Małdytach…

Udało nam się ją namówić, źeby jednak przyjechała. W roli zanęty wystąpiło Ewy leczo z cukinii.

Pobyt w głuszy upłynął tym razem pod znakiem strasznych, ale to POTWORNYCH kłótni Haniuty z moim mężem. O GRZYBY. Naprawdę nie wiem, co w nich wstąpiło, bo dogadywali się dotychczas znakomicie, mieli ulubiony temat kulek kałowych, mogli o nich rozmawiać godzinami i wciąż z tym samym byskiem w oku… No nie wiem, doprawdy!

Żarli się strasznie za każdym razem, kiedy na stół wjeżdżał słoik z marynowanymi grzybami, czyli dość często, bo grzyby były pyszne i w kółko je jedliśmy. Mi tam było bez różnicy, czy jem koźlaka, czy sitaka, czy koźlarza, czy podgrzybka, czy kurna jeszcze innego krawca. IM NIE BYŁO. W celu pogodzenia zwaśnionych został nawet nabyty atlas grzybów, z takim skutkiem, że każde z nich zostało przekonane o swojej racji. Było nawet dzwonione po ludziach i pytane „Tatooo, a jak byś powiedział zdrobniale na KOŹLARZA? Wiesz, zdrobniale, mleko mleczko, a KOŹLARZ?…“. Wszystko na nic.

Pewnego pięknego poranka mężczyźni pojechali na chwilę do sklepu i nie było ich pięć godzin. Po powrocie zastali nas of kors nieco wkurwione (ja najbardziej), podczas gdy oni zupełnie nie wiedzieli dlaczego.
– Widzieliśmy Wojtka! – oznajmili nam radośnie.
Przeszyłyśmy ich trzema parami modrych spojrzeń, zakazanych przez konwencję Genewską.
– No Wojtka widzieliśmy! Siedział z nami przy jednym stoliku. Chcecie poznać Wojtka?…

Nie chciałyśmy (mimo, że chodzilo o Olejniczaków Wojtka). Prasnęłyśmy drzwiami, zabrawszy nieletnie dziecko, i udałyśmy się mścić na nich do Giżycka.
Nie poszłyśmy do najt klabu, o nie.
Lepiej.
POSZŁYŚMY NA CIUCHY!!!

Ewa poszła sobie kupić jogurcik i odkryła butik ze świetnymi ciuchami, które przymierzałyśmy CZTERY GODZINY, rotacyjnie przejmując opiekę nad pełzającym radośnie po podłodze Frankiem (raz wpełzł jednej obcej pani do przymierzalni, jak się troszkę zagapiłyśmy. Akurat była goła. Śmiechu było co niemiara. To jest, my się śmiałyśmy. Pani jakoś nie. Głupia rura, pewnie nie lubi dzieci). Wyszłyśmy stamtąd obładowane pięknymi pudełeczkami z odzieżą (podsumowaną później przez naszych mężczyzn jako „Jak z Mazowsza“ lub „Jak Bronka z Daleko od szosy“).

W ciągu dalszym mszczenia się na facetach, żeby na nas czekali, dranie, tak jak my na nich, pojechałyśmy naokoło. I zabłądziłyśmy. Oczywiście. O mały włos nie wyjechałyśmy w Gdyni (był już drogowskaz na Redłowo). O drugi włos nie umarłyśmy na zawał, kiedy pan, zapytany o drogę, odwrocił się i miał takie CZERWONE OKO (poprzedniego dnia oglądaliśmy „28 tygodni później“), a następny pan, w środku lasu, szedł sobie i miał SIEKIERĘ. Bardzo bałyśmy się go wyminąć, bo oczywiście byłyśmy PEWNE, że wskoczy nam na dach i zacznie się przerąbywać do środka. Tak się jednak nie stało, mimo, że oprócz siekiery miał również piłę.

Przyjeżdzamy i co.
Myślicie, że czekali na nas, cali wściekli i / lub zmartwieni, bo przeciez MOGŁO NAM SIĘ COŚ STAC, bo tyle czasu nie wracamy, może nas ktoś porwał, a może zabłądziłyśmy albo zabrakło nam benzyny w środku lasu?…
HA.

W ogóle nie zauważyli, że nas nie było.
Wzięli prowiant (po 3 harnasie) i poszli na ryby.

Kurwa mać. I mścij tu się na nich, człowieku.

Zjadłam jakieś 40 kg kiszki ziemniaczanej. Tak dobrej, że żarłam ją również na śniadanie. W ogóle nasze wspólne wyjazdy charakteryzuje tzw. ZDROWA DIETA – na jedną kolację chłopcy zrobili nam WĘGIEL. Normalny węgiel. Próbowałyśmy go jeść z solą i masełkiem – jak się dobrze poszukało, to miejscami w węglu był kawalątek pieczonego ziemniaka albo kiełbasy.

Poza tym było mnóstwo atrakcji pobocznych, np. zakwaszanie moczu, ale kto by to panie dziejku wszystko spamiętał.

A jutro do fryzjera i tak o.

0 Replies to “NO JAK O LEJDIS JUZ BYLO, TO TERAZ O GŁUSZY”

  1. O!Pomysł z zemstą przez ciuchy jest genialny.Miał być wyjazd rodzinny,okazało się,że niestety Współlokator do nas nie dojedzie.No i siedzimy sobie córka z wnuczką u moich rodziców.Idę jutro na zakupy.A.I fryzjer to też niegłupi pomysł jest.

  2. nagrzać się można poprzez pokonywanie sił adhezyjnych czyli tarcie 😉 czy to zielona miałaś na myśli? czy raczej metodę poprzez spożywanie płynów rozgrzewających typu herbata… z rumem. 😉

  3. ee..tam… od razu z siekierą po lesie… można z piłką ręczną… albo kozikiem, a nagrzać się można i bez chrustu 😉 tam od razu muszę z lasu drwa, polana i konary wozić…pfff 🙂

  4. wiedźma, to się musisz naganiać z takim kszyczkiem żeby takich szczapek na zimę nanosić ;] Poza tym czym natniesz szczapek, hę? 😀
    Chrustem to się za bardzo nie nagrzejesz ;]

  5. wszyscy we wsi wiedzą,że taka dieta najlepsza wiem na swoim przykładzie,pojechałam do Kowna i Wilna i żywiłam się tam tłustymi czieburakami(pierogi z mięsem smażone),cepelinami z pamoczką(sos z bardzo tłustej śmietany,masła i kawałeczków boczku), plackami ziemniaczanymi (oczywiście z grzybami,mięsem i sosem na maśle i śmietanie),kluskami ziemniaczanymi również z pamoczką,do tego piwo i cider na przemian z kwasem chlebowym,lody i inne mleczne przysmaki i wróciłam szczuplejsza!

  6. Zasadniczo tak, ale Sosko już sie przyzwyczaiła do Franka
    więc
    mogłoby jej być troche przykro gdyby im sie np. WYSLIZGNĄŁ Z ŁÓDKI

    albo siedział na pomoście i żuł sobie surowe ryby.

  7. No kochana!! W kwestii ulubionych autorek – owszem Tess Geritssen – polecam “Chirurga” i ciag jego dalszy, Marian Keyes jest tez boskie czytadlo, ale ostatnio najczesciej czytam Ciebie!! I w przeciwienstwie do innych autorów piszesz jednak w miare czesto, wiec mam jakis kawalek literatury do kawy porannej lub wina nocnego!!
    Pisz!! Slowa Cie lubia, ja tez!!

  8. to znowu ja 🙂 teraz w sprawie mężów ja z koleżanką jak chciałyśmy się zemścić na facetach zostawialiśmy ich pod opieką naszych dzieci hihihi…oj szybciutko bardzo szybciutko tęsknili :D:D:D

  9. właśnie ja tez chętnie spróbowałabym tej kiszki (widziałam w Testosteronie że takową się robi) ale nigdzie jej nie widziałam…a po za tym zawsze ale to zawsze jak tylko wchodzę na Twojego bloga i Ty możesz akurat ani słowa nie napisać o żarciu to ja i tak zawsze mam ssanie włączone i muszę gębą ruszać :D:D:D

Skomentuj M Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*