O NICZYM, BO NIEWYSPANA JESTEM

I fiuuuuuuuuuu!… Pojechal! Zostawił mi wytyczne co do harmonogramu prasowania koszul, które sobie wymieni w tygodniu – wpadnie do domu, zostawi brudne, zabierze czyste – i odmeldował się do końca tygodnia. I nawet nie mogę się czepić, bo niedawno sama takie numery odwalałam.

W sumie, to przeciez wiedziałam, że moje życie NUDNE NIE BĘDZIE. Na naszej pierwszej powaznej randce porwali mnie zbóje.

Owszem, było to nieco stylizowane, bo pod patronatem knajpy „U Zbója” i N. dosc szybko mnie odbił awanturując się z goralską orkiestrą iż nie zamawiał porwania – niemniej porwanie pozostaje porwaniem i tego się trzymajmy.

I chyba naprawde są gorsze rzeczy w zyciu, niż własny mąż zarzucający przy kolacji wędkę co 10 minut (trenuje na sucho, gdyż przerzucił się z woblerów na muchy, a to wymaga – oczywiście – innego osprzętowania – przez dwa wieczory nawijaliśmy backing na kołowrotki – oraz innej techniki rzutów). Na przykład – własny mąż, zarzucający wędkę przy kolacji co 10 minut, w saloniku u 19 letniej, cycatej sąsiadki z naprzeciwka („Moja zona nie toleruje moich zainteresowan… Pani jest taka inna”).

Szczerze się przyznam, ze gdyby trafił mi się facet, który pojawiałby się wieczorem, po pracy, w drzwiach naszego domostwa, roztaczając aromat browaru, z czułym powitaniem na ustach „STARAA!… GDZIE OBIAD?” – to nasze małżeństwo raczej by długo nie przetrwalo, gdyż nie sądzę, aby go zadowoliła moja odpowiedz („Ach OBIAD! A masz tu kochanie, skarbie mój, 50 zlotych, i przynieś cos z knajpki naprzeciwko, a wiesz, ze ja tez bym cos chętnie zjadla?…”). To już niech raczej jezdzi, nizby miał mnie garami molestowac.

Bo z zyciem to jest jak w tym dowcipie, co dwie baby rozmawiaja w tramwaju, i jedna sie drugiej skarzy:
– Rany, co dzien trzeba myslec, ja juz tak dluzej nie mogę! Niedlugo zwariuje od tego myslenia!
A druga jej na to :
– Bo ty to sobie tylko zycie komplikujesz tym mysleniem! Ja moim w weekend nasmaze mielonych i potem niech sobie sami odgrzewaja!

A wiadomo, ze madrej baby zawsze warto posłuchać.

17 Replies to “O NICZYM, BO NIEWYSPANA JESTEM”

  1. Podobno w kuchni kobieta robi tylko jeden błąd – przyznaje się, że umie cos zrobić. Matka mojej koleżanki przez lata utrzymywała swojego męża w przekonaniu, że kompletnie nie umie robić niektórych potraw. On gotował – a ona miała czas na próby kolorystyczne na włosach i paznokciach. Byli bardzo szczęśliwym małżeństwem.

  2. No wlasnie jedyne, co MNIE w kuchni wciąga, to ewentualnie odkurzacz (przy sprzątaniu tamże). Wloska kuchnie zjeść – zjem, ale robić?… Chyba, ze za jakąś karę! Moja ulubiona to chwilowo kuchnia hiszpańska, gdzie potrawy robi się z maksymalnie 4 skladników, w 20 minut, uzywając 1 garnka, w dodatku rękami męża! Ahahaha!

  3. Mielony nie to, że lubi pływać, bo wcale że nie, choć plama oleju faktycznie nie wystarczy (odezwał się znawca ;-), ale musza podgrzewac się szmat czasu na małym ogniu, tzn wpierw na duzy a potem schodzimy z tonu (z gorączki ognia, bo one musza dojść). Wcale nie jest łatwo zrobić naprawdę smaczne mielone (za ten tekst dostałam pogardliwe spojrzenie od feministki która niejedne tłuste mielone przypaliła)i nie zmienie zdania, jadam dobre mielone wyłacznie u teściowej, nie sa tłuste, mają duzo kopru, mięso delikatne itede. Chociaz ja juz wolę warzywa, lasagne z mięsem OK, ale jeszcze bardziej lubię lasagne z kilkoma rodzajami serów i dwukolorowym sosem. Faktycznie wymaga cierpliwości zblizonekj do zrobienia kotletów, no podobny czas. W kotletach lubię bawić się ta masą, jak dziecko blotem. W kuchni włoskiej uwielbiam te kolory, to ile się dzieje przy przyrządzaniu potraw. To nie znaczy, ze wiele się dzieje, ale kazda czynność mnie wciąga.

  4. Ooo… przepraszam – pozwolę sobie mieć inne zdanie w temacie lazanii. Jest to jednak pracochłonna potrawa – ten sos pomidorowy, beszamel, ziółek nazrywać z doniczek, sera pokroić… Poł dnia schodzi jak nic.
    A moja pierwsza lazania miała spodnia i wierzchnią warstwę makaronu twardą jak podeszwa – mało beszamelu i ogólnie “mokrego”.
    Tyle zwierzeń czerwonego fartuszka (kuchennego).

  5. Bo mielone to najbardziej pracochłonna potrawa. Zamiast proponuję lazanię – jest z mięsem, zawsze wychodzi i nie trzeba robić kulek smażonych w głębokim tłuszczu. A nieobsmażone były bokami mielone Baśki bo tłuszczu mało było. Mielony lubi pływać.

  6. Sistermoon, kobieto! Ty i tak psujesz rynek takim (leniom) jak ja! Ja od samego czytania o tym, jak ty dom prowadzisz, to OMDLEWAM! Fix Knorra owszem, moglby mi pomoc w robieniu kotletow, gdyby mial male rączki, male nóżki, fartuszek, kucharska czapeczke i w ogole wygladal jak maly, zielony Maklowicz, umowmy sie.

  7. Ja raz smazylam mielone babci. To jest, dostalam od babci polprodukt, w sensie gotowe kotlety, wytarzane w bułce.
    No to je usmazylam – z dolu, z gory, i cholera, zostaly im surowe boki!
    To juz lepiej kurze cycki smazyc, powiem wam, bo niby tez sa trojwymiarowe, ale jakoś łacniej im ten trojwymiar dosmażyć.

  8. Cudna notka, zaprawdę.
    W naszej chałupie awaryjne mielone obowiązkowo w zamrażalniku.
    U mnie luz, bo małżonek wylatując w środę wraca w piątek. A ja mam wolne! Cudownie…

Skomentuj Aqua27 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*