Z OKAZJI DNIA DZIECKA – O PTASZKACH i MYSZCE

(prawdziwych małych puchatych stworzonkach, zboczeńcy!)

Więc kroi się u mnie w rodzinie jatka.
Niewykluczone, że zostanie wykonany wyrok na sroce.
Osobiście, przepadam za srokami (i pingwinami). Najchętniej wzięłabym ich po 60 sztuk w różnych rozmiarach i udekorowałabym nimi całe mieszkanie.
Niestety okazuje się, że sroki, oprocz niewątpliwej inteligencji i prezencji, są także gangsterami. U moich rodziców prawdopodobnie sroka zeżarła małe szpaczki.

Małe szpaczki klują się u moich rodziców w budce na orzechu. Rok w rok, ostatnio nawet dwa razy do roku. Bardzo im tego zazdrościmy, bo u nas w Midlforest jakoś nie chcą się zaląc. N. wykonał dla nich przepiękne budki, kryte szwedzką blachą, a one nic. Był nawet plan, żeby zaludnioną budkę z ogrodu moich rodziców w nocy, jak już szpaczki pojda spać, zakleić taśmą i przewieźć do Midlforest – ale szpak chyba rano dostałby zawału ze zdziwienia.

Wyklute szpaczki najpierw sobie cichutko popiskują w budce, natomiast im są starsze, tym głośniej drą ryje. W tym roku jednej niedzieli myślałam, że je poduszę własnoręcznie – akurat leżałam sobie BARDZO SKONANA na leżaczku pod gruszką, gdyż poprzedniego dnia wieczorem odwiedziła nas Zebra z mężem, co jak zwykle skończyło się nadużyciem alkoholu (naprawdę nie wiem, DLACZEGO, ale tak jest zawsze). Więc ja sobie leże i konam, szpaki się drą, ja się drę „CISZEJ TAM! GŁOWA MNIE BOLI”, na co szwagier „WSZYSTKICH GŁOWA BOLI!” – i tak sobie sielsko spędzamy niedzielę.

I któregoś dnia, tak jakoś z dnia na dzień, szpaczki przestały się drzeć.
Miałam nadzieję, że dorosły i poszły w świat, ale mnie brutalnie uświadomiono, że niestety, najprawdopodobniej powyciągała je i zeżarła sroka. Cóż, jak mawiał Wody Allen – świat to jedna wielka restauracja, ale musiała akurat NASZE SZPACZKI wpierdzielić?… Nasze rodzone, wychuchane?… Nawet mój ojciec, człowiek do głębi kości łagodny i niekrzywdzący zwierząt (odkąd jako dziecko wybił oko kotu sąsiadki oraz ustrzelił kilka kawek – do dzis wspomina ww. wydarzenia jako najboleśniejsze błędy wczesnej młodości) dostał żyły i zapowiedział, że sroke ubije. Nawet już na to konto podregulowali z N. wiatrówki.

A mi się od razu przypomniało, jak w czasach głębokiego komunizmu upolował z wiatrówki myszę.
Jak wiemy, w czasach głębokiego komunizmu kupowało się i trzymało w szafkach jakies potworne ilości wszystkiego – mąki, cukru, kakao, wódki… no WSZYSTKIEGO. Ten cholerny cukier na kartki to chyba moi rodzice maja do dziś, a mi został uraz w drugą stronę i nie mogę mieć w domu więcej niż jedna kilogramową torebkę cukru i mąki naraz. I teraz, proszę państwa, w te załadowane towarem sypkim szafki włazi mysza. I jak to mysza – zamiast zracjonalizować spożycie (przecież nikt by jej nie pożałował kilograma kaszy czy cukru!), to bez opamiętania tnie wszystkie torby oraz zanieczyszcza. Moja matka oczywiście dostaje białej gorączki i każe ojcu COŚ Z TYM ZROBIĆ!

Normalny człowiek by postawił łapke na myszę, ale błagam, rozmawiamy tu o moim ojcu, prawda?…

Mój ojciec zabarykadował się w kuchni.
Wykonał sobie stanowisko artyleryjskie z pudełek proszku do prania.
Wyjął z szafek część cukru, resztę ustawił w przemyślny sposób, aby zagrodzić myszy drogę ucieczki.
Po czym naładował wiatrówkę marki POLSPORT, ustawił się w pozycji snajpera i ROZPOCZĄŁ KAMPANIĘ.

My z matką czatowałyśmy pod drzwiami kuchni, z przyklejonym uchem; doszło nas kilka „PAF!”, po czym wyłonił się dumny generał Patton, dzierżąc za ogon upolowana mysz. Trafił ją precyzyjnie w skroń (ćwiczenie domowe: proszę sobie trafić z wiatrówki w skroń myszy domowej, po czym wrócić tu i ukłonić się mojemu ojcu nisko). Z jednej strony oczywiście żal mu było myszy, ale z drugiej dumny jest z siebie do dziś.

Wnioski z powyższej pogadanki:
– Przy odpowiednim poziomie wkurzenia, mój ojciec, człek łagodny, jest w stanie wykonać wyrok śmierci na małym stworzonku;
– Sroce radzę, żeby trzymała się z daleka;

Ja bym do zwierzaka nie strzeliła. Człowieka to tak, ale niewinne zwierzątko zabić?… Wykluczone.

0 Replies to “Z OKAZJI DNIA DZIECKA – O PTASZKACH i MYSZCE”

  1. a mnie zaintrygowala ta kwestia “…doszło nas kilka „PAF”…”
    zastanawiam sie w co trafial szanowny tato,zanim zalatwil mysze, pewno przy okazji ustrzelil kilka mrowek 🙂

  2. To prawda, szpaki zezarlo, ale jakby tak sie dostalo calkiem niewinnej sroce, ktora w naszej budce dzioba nie maczała?… Lepiej zaryzykowac smierc niewinnego czy wypuszczenie mordercy na wolnosc?…

  3. No tak, ale Twoja Mysz raczej sie po tym łuku nie nadawała np. na bębenek, albo mały bukłaczek! Albo malutką mysią kobzę (mybzę?).

    A NASZA TAK! 🙂

  4. Budka byla bez drazka 🙁
    Ty, ale to starsznie trzeba Leona wnerwic, bo twojej matki jakos do tej pory nie postrzelil. Dziwne……

  5. Trzeba obciac drazek (z reguly budki sa z drazkiem), na ktorym siadaja ptaki przed wejsciem do budki. Zadna sroka nie da rady wsadzic lba do budki bez punktu zaczepienia a szpaki sobie poradza. Sprawdzilismy w praktyce.

Skomentuj zupa Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*