Powiadam Państwu – są rzeczy na niebie i ziemi, o których być może śniło się filozofom, ale już nie pamiętali jak się obudzili. Albo pamiętali, ale wstydzili się przyznać.
Czy ja wspominałam, że jak nie pojedziemy w tym roku na Kanary, to zabiję więcej ludzi niż COVID? No więc – ahaha, nie pojedziemy. Musieliśmy odwołać jakiś tydzień temu. Nawarstwiło się tyle rozmaitego dziadostwa, że nawet ja się poddałam – tym bardziej, że jeszcze czuję się słabo i użyłabym jak pies w studni. No i w związku z tym raczej nikogo nie zabiję, bo nie mam siły, czyli niechcący UPIEKŁO SIĘ NIEKTÓRYM.
W dodatku dwa dni po tym, jak z bólem serca odwołaliśmy booking i samochód – wyskoczył mi news o tym, że palił się samolot Enter Air. A wczoraj – że wybuchł wulkan na La Palmie – to jakbym jeszcze za mało ZNAKÓW dostała, żeby nie jechać. N. mnie pociesza, że na pewno gdzieś wyskoczymy jak tylko się ogarnie, ale diabli wią, co będzie za te kilka tygodni. Może już nie będziemy w UE, w nic już tym kurwom nie wierzę (nie mogę się denerwować – ODDYCHAM DO TOREBKI).
W dodatku na wieczornym siku ze Szczypawką natknęłyśmy się na trzy szerszenie. Nożesz cholera, miały gniazdo w spróchniałej brzozie, ale miałam nadzieję, że się esmitowały razem z wywiezionym pniem. A wygląda na to, że zostały i szukają sobie nowego lokum (albo już znalazły). Na razie N. kupił gaśnice antyszerszeniowe, ale się denerwuję. Niby szerszeń też stworzenie boskie, ale wolałabym żeby zamieszkały GDZIEŚ DALEJ.
Fajny film na Netflixie obejrzeliśmy – „Bejrut”, w sumie dlatego, że gra tam Don Draper. No i nie zawiodłam się – w wymiętym garniaku, stłamszony przez życie i nadużywający alkoholu, ale i tak rewelacyjny, no lubię chłopaka, nic nie poradzę.
I ucieszyłam się, że Netflix rzucił „The Fall” – uwielbiam ten serial i z przyjemnością go sobie odświeżę, pomyślałam, po czym okazało się, że wrzucili DRUGI I TRZECI SEZON. No naprawdę, wspaniały dowcip, jeden z lepszych jakie ostatnio miałam zaszczyt. Że nie wspomnę już o tym, że od jesieni miały być „Kroniki Seinfelda” i co? I CO? Gdybym miała siłę się wkurwić, tobym się normalnie wkurwiła. Chociaż obiecałam że już nie będę narzekać i się wkurwiać (ale BEZ PIERWSZEGO SEZONU? Netflix nosi buty na rzepy i trzepie dywan o tapczan!).
No nic – trzeba się pogodzić z myślą, że te kiecki co czekały na założenie jeszcze w tym roku, to już nie zostaną założone. Czas się rozejrzeć za ciepłymi skarpetami (żeby pasowały do kocyka).
Jest nowa Tess Gerritsen, widziałaś?
To tak na poprawę humoru 😉 Pocieszajmy się jak umiemy.
O, ja też lecę za dwa tygodnie na Kanary 🙂 Ale na Fuertę. Weź nie strasz palącymi się samolotami!
Jeszcze sobie odbijesz! Może po prostu tam zamieszkaj na pół roku, jak już uda się z Pl wylecieć? 🙂
Mojej przyjaciółce z Krakowa terapeuta zalecił emigrację jako terapię.
Ja mam Kanary za dwa tygodnie i za przeproszeniem, pergolę. Jadę nawet gdyby wybuchł El Teide. Mam dosyć tego szamba wokół, zimna, No detalicznie wszystkiego. Rozważam poproszenie o azyl na Teneryfie. Tylko, nie wiem, który powid wybrać.