Kupiłam te rajstopy, niestety o grubości 20 den. A z tego co widzę w prognozach pogody, powinno to być jakieś 200 do 500 den. Wełniane ocieplane kalesony by się przydały, a nie rajstopy. Dziesięć stopni i deszcz, Matko Boska Październikowa!…
W dodatku niestety byłam zmuszona sobie przypomnieć, że posiadam anatomicznie coś takiego, jak łąkotka w kolanie. Zapoznałyśmy się bliżej po tym, jak dawno temu złamałam nogę i po pół roku w gipsie kolano zaczęło mi się zginać jak wielbłądowi, do tyłu. Wtedy jeszcze rehabilitacja była dostępna dla zwykłej przyziemnej ludności, nie tylko Prezesa, nie umierało się w kolejkach jak teraz, i DOSŁOWNIE podłączali mnie do prądu, żeby to kolano wygiąć w dobrą stronę. O łąkotce zapomniałam aż do zeszłego tygodnia, kiedy to przygrzmociłam kolanem w biurko (nieprzyjazne środowisko pracy, ale kogo mam pozwać, samą siebie?). I teraz nie dość że mam fioletowe kolano, to noga mi boleśnie odjeżdża jak nieostrożnie albo zbyt zamaszyście stąpnę. Od zawsze powtarzam – człowiek się składa ze zbyt wielu części, w dodatku łatwo psujących się. Straszny bubel.
A jak poszłam w weekend z psem do lasu, to NATENTYCHMIAST na starcie wdepnęłam w kupę na ścieżce oraz po lesie chodzili ludzie z koszami pełnymi grzybów, a ja znalazłam co? Purchawki. Bardzo ładne, estetyczne, rosły sobie w rządku. W sumie logiczne (róża dla róży – purchawki dla purchawki). A później wiał wiatr i prawie dwie doby nie mieliśmy jednej fazy, więc przez pół chałupy ciągnął się przedłużacz dla lodówki, a wodę na herbatę gotowałam w łazience na dole. I głowa mnie rozbolała od czytania przy LED-owej przypinanej lampce, bo gniazdka przy łóżkach też nie działały (książka rzeczywiście bardzo dobra, coś w stylu „Tajemnej historii”).
A puma ze Śląska ostatnio była widziana w Warszawie. Więc całkiem możliwe, że przeszła tamtej nocy po naszym dachu – miała po drodze.
Grzybow, chocby samej mozliwosci lazenia za nimi, niezmiernie zazdroszcze. Tu gdzie mieszkam nie ma grzybow bo klimat im nie sprzyja – suchy i goracy. Nawet obecnie, w pazdzierniku mamy bardzo cieplo i zyjemy z klimatyzacja.
Ale reszty nie zazdroszcze – lekotka goi sie dlugo a ilez problemow powoduje zanim dojdzie do siebie !
Oby bylo lepiej!
Chyba ktoś tu chce zobaczyć moje łzy.
Ciepły październik!!!! Zaraz będę wrzeszczeć.
O, łąkotka, kojarzę detal, też parę lat temu musieliśmy się bliżej poznać, bardziej nie chcąc, niż chcąc. Przynajmniej ortopeda okazał się kompetentny (podobno nieoczywistość) i trafną diagnozę postawił. Przy wszystkich czterech łąkotkach do kitu o beztroskiej zamaszystości trzeba bezpowrotnie zapomnieć i włączyć całodobową ostrożność, nawet po pijaku. Współczuję, mnie przynajmniej kolana nie bolą, możliwie szybkiego wydobrzenia życzę.
O cholera. Może być wyższy level – po pijaku i na obcasach (w końcu wesele, tak? Nie mogę siedzieć TRZEŹWA i patrzeć na teściową i szwagierkę, no halo).
Nie pisze się, że książka bardzo dobra nie podawszy tytułu:) Proszę uprzejmie o nadrobienie niedopatrzenia :).
“Wybrane zagadnienia z fizyki katastrof” – ta z poprzedniej notki. Gruba jest, czytam po kawałku przed spaniem.
tu pewna idea dla Szczypawki na jesień i zimę!
https://www.facebook.com/BuzzFeed/videos/2456806527907936/UzpfSTE0NzM2OTI1NDI6MTAyMjAyNDg2NjA1MTQ3MDc/
Jak to dla Szczypawki? Chyba DLA MNIE!!!
Szczypawka przynajmniej ma futro!
no doooobrze, dla Was obu!!
O my z łąkotką tośmy się właśnie zaprzyjaźniły bardziej teraz , kiedy postanowiła przed wakacjami się zepsuć. Dzięki niej panna Ortezja zwiedziła spory kawałek świata. A obecnie ortopeda wydał na nią wyrok śmierci, więc a…uj przygodo z NFZetem 😉
Matko kochana, JAK TO wyrok śmierci? AMPUTACJA????
Współczuję, ale nie okłamujmy się – najbardziej z powodu tych grzybów.
Ja wychodzę z lasu po dwóch godzinach z koszem pełnym prawdziwków, gdzie tam wychodzę – uciekam przed nimi. Rzucają mi się pod nogi z krzykiem: Weź mnie!
Takie wyuzdane!
Bliskość borów karpackich świetnie wpływa na psychikę, przez cały rok. Tylko rydze coś mizerne do tej pory.
Nie z powodu wiatrów (chociaż kto wie) mam permanentnie zapchane odpływy w łazience i chyba mnie czeka kucie płytek. Przedwojenna chałupa, miało prawo się zapchać już pół wieku temu.
W sprawie łąkotki wyślij do mnie maila, przekażę adres.
Ja się na grzyby obraziłam, bo widzę głównie gołąbki (bo kolorowe) i olszówki (nie wiem, czemu). W dodatku teraz olszówki są niby niejadalne, a ile ja tego zjadłam duszonego z cebulką w dzieciństwie, to ho ho! I jakoś żyję (fakt, lekko jestem porąbana, ale na pierwszy rzut oka nie widać).
A z nogą dziękuję, mam nadzieję że się samo ustoi, przecież nie walnęłam tak żeby coś trwale uszkodzić – no chyba żeby się pogorszyło, to faktycznie się odezwę.
Chociaż w sumie PO CO MI KOLANO – mam drugie!