O TYM, ŻE DZIŚ WYZNAJĘ

Dwa wyznania dziś będą. Z jednego zdecydowanie nie jestem dumna, ale co zrobić.

Czytałam gdzieś że najszczęśliwsze małżeństwa to takie, które rzadko się widują. No więc zgodnie z tą wytyczną, uprawiam ostatnio szczęśliwe małżeństwo i coraz szczęśliwsze – chyba z tego szczęścia przyjdzie mi niedługo zwariować. Tak – N. znowu wyjechał, oczywiście ciężko pracować, ale tapasami się obżerał, a ja zostałam ze Szczypawką. I tu wyznanie pierwsze.

Szczypawka urządziła mi taką jazdę podczas pierwszej nocy nieobecności pańcia, że pierwszy raz w życiu byłam o krok od uduszenia psa WŁASNORĘCZNIE. Do wpół do drugiej w nocy kazała się co kwadrans wyprowadzać – myślałam, że klasycznie ma sraczkę, ale nie. Wychodziła na taras i spoglądała w dal, wąchała kosmos i wracała do domu. Po czym za dziesięć minut to samo. Około pierwszej w nocy na serio pomyślałam, że A MOŻE trochę ją podduszę – tak żeby zemdlała na pół godziny i dała się przespać (nie jestem z tego dumna). Nie wiem, czy w końcu się zmęczyła, czy trafiły do niej moje prośby i tłumaczenia, ale w końcu usnęła na pańcia miejscu, demonstracyjnie odwrócona do mnie dupą.

Później już było normalnie, nie wiem, o co psinie chodziło – przecież nie pierwszy raz N. wyjeżdżał. No chyba, że po okolicy krążył włamywacz albo morderca i ona to wyczuła (ha, ha). W każdym razie N. ma nakazane przed kolejnym wyjazdem zakupić valium w dawkach dla mnie i dla Szczypawki. 

Wyznanie numer dwa: wszyscy bywalcy wiedzą, jaki mam stosunek do telewizyjnych reality shows i programów lajfstaljowych. Nie mogę ich oglądać, bo a) dostaję wysypki, b) mam coś, co się nazywa second hand embarrassment i czuję potworny wstyd i zażenowanie w imieniu uczestników i prowadzących, robi mi się niedobrze po minucie i wyłączam. I z tym podejściem odpaliłam na Netflixie „Porady różowej brygady”. Wszystko dlatego, że nie było N. i szukałam czegoś soft, bez duchów i trupów. 

Od razu się przyznam, że od jednego kopa obejrzałam wszystkie odcinki z kobietami i było ich żałośnie mało – bo doszłam do wniosku, że te z facetami na pewno będą nudne, bo co tam może być ciekawego. I pomyliłam się, bo te z facetami też są super. Chłopaki są do zakochania (platonicznego oczywiście, niestety) i doszłam do wniosku, że dobre wróżki od Kopciuszka MUSIAŁY były gejami – żadne stare ciotki by nie zrobiły księżniczki z pomocy kuchennej. Ja wiem, że to wszystko jest reżyserowane, ale podoba mi się szacunek, z jakim traktują tych ludzi – nawet kiedy im mówią, że ulubiony fotel śmierdzi i trzeba go wyrzucić. Fryzjer Jonathan gwiazdorzy, ale chyba po prostu taki jest (i chodzi na obcasach) (lepiej niż ja!). I jak nie znoszę takich akcji, tak chciałabym, żeby mnie ubrali i uczesali, mimo że Tan każe wszystkim wpuszczać w spodnie bluzki i koszule, a ja noszę wyciągnięte. 

Ładne rzeczy, na starość spodobał mi się program typu makeover – na razie tylko jeden, ale kto wie co będzie dalej? Strach pomyśleć. Ale gdybym któregoś dnia wyznała, że z przyjemnością oglądam programy Małgorzaty Rozenek – Majdan, to bardzo proszę, żeby zorganizować humanitarny ubój, bo starcze zmiany w mózgu zaszły za daleko. Na pewno dziarskie chłopaki od ministra Ardanowskiego nie będą mieli nic przeciwko odstrzeleniu mi łba, bo przecież to lubią najbardziej robić.

A Szczypawka obrażona, nie dość że ją ostrzygłam na łyso, to jeszcze groziłam duszeniem. Coś czuję, że sporo surowej wołowiny upłynie, zanim mi wybaczy.

Podobno nadchodzą upały? Ja im dobrze radzę, żeby w końcu NADESZŁY.

4 Replies to “O TYM, ŻE DZIŚ WYZNAJĘ”

  1. Porady Różowej rządzą. Też mam wstręt do innych show, ale tu w chłopakach się zakochałam. I też głównie za szacunek, jaki mają dla każdego. Nie krytykują, nie każą schudąć/ przytyć etc., dają bardzo duże wsparcie psychiczne i wydobywają to, co najlepsze.

  2. Porady Różowej brygady są super!!!! Uwielbiam ich!!! U nas takie reality show nie do zrobienia… przede wszystkim ze względu na “mind set” panujący w tv….

  3. Mam tak samo z tym drugim. I połową pierwszego. Uprawiam szczęśliwe małżeństwo, nie widując się z mężem i nie oglądam tych żywych słupów ogłoszeniowych.
    Ale Szczypawka powinna się uczyć od Fafika, noce przesypia jak kamień i rano ciężko go spod koca dojrzeć.

    • Trochę zazdroszczę, u mnie od ok. czwartej piesek już gotowy do działania i trąca noskiem, czy by ktoś do niej nie dołączył. A stary wstaje o piątej, najpóźniej. W niedziele i dni świąteczne też.

Skomentuj ola Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*