O JAJKACH, BO OBIECAŁAM

Ja nie wiem czy to legalne – najpierw się składa przysięgę małżeńską, a później wyjeżdża na tydzień zostawiając żonę samotrzeć z duchami i psem, co prawda uroczym, ale o zdecydowanym charakterze. 

Ale o jajkach miało być, a nie o moich nerwicach – słowo się rzekło, kobyłka u płota:

Ciotka do mnie dzwoni (ta od xanaxu). Najpierw wstęp obowiązkowy – TY WIESZ co się stało, czy ja ci już mówiłam – i tu detaliczny raport kto z rodziny oraz znajomych jest chory i na co (długo się zeszło, bo jedna kuzynka w szpitalu, więc szczegóły diagnozy). Piję herbatę i wysyłam w eter kontrolne YHM. Skończyła z medycyną rodzinną i mówi:

– Słuchaj, kupiłam jajka.

– Gratuluję – mówię, bo bardzo lubię jajka.

– Od innego chłopa niż zwykle i wyobraź sobie, jak je rozbiłam to mają żółtka TAKIE ŻÓŁTE! No ładne, podobały mi się. Ale później je zamieszałam…

– I co? – pytam, nie mogąc już znieść napięcia.

– I ONE SIĘ ZROBIŁY POMARAŃCZOWE! Dlaczego one się zrobiły pomarańczowe?

Matko jedyna, i co ja mam odpowiedzieć? Że z żółtego w pomarańczowe to jeszcze nie tak źle, dobrze że nie zrobiły się niebieskie albo nie świecą? Koleżanka kiedyś kupiła indyczy filet, który świecił w nocy. Nałożyła kotu na miskę, obudziła się w nocy i o mało nie dostała zawału, widząc aureolę dookoła miski. Więc naprawdę, w dzisiejszych czasach z żywnością wyprawiane są takie rzeczy (w imię dobra konsumenta, oczywiście), jakie nie śniły się filozofom,  na tym tle pomarańczowe jajko i to po rozmieszaniu to jest tak zwane małe miki. 

Od tamtej pory kwestia zabarwienia żółtka była przez ciotkę poruszana już kilkakrotnie. Strasznie ją to męczy, a ja z kolei mam wrażenie, że oczekuje się ode mnie jakiejś odpowiedzi, a może nawet działania. Nie wiem, może mam się przebrać za kurę nioskę, zinfiltrować kurnik i sprawdzić, co te kury dostają do jedzenia? Pobrać próbki paszy i ewentualnie  zawiadomić dziennikarzy z „UWAGA TVN”?

Gdyby ktoś miał pomysł na rozwiązanie zagadki, to będę bardzo wdzięczna.

Na szczęście N. wrócił z jetlagiem jak stodoła, nareszcie się dziś wyśpię. A może nawet odcineczek „Hinterland” sobie wrzucę, bo oczywiście jak go nie ma to unikam zwłok, ale już jest i MOŻNA.

9 Replies to “O JAJKACH, BO OBIECAŁAM”

  1. Moja ciocia ze wsi twierdzi, że zdrowa normalna kura o tej porze roku znosi jajka z żółtkiem słabo żółtym, takim bladym znaczy. I że to wprost wynika z uboższej diety.
    Cioca, żeby nieco przyżółcić te żółtka, ściera swoim kurom marchewkę na tarce.
    Ale podobno inni dodaja do karmy kurkumy, albo “jakiegoś świństwa” co ciocia się na nim nie zna.
    Może “jakieś świństwo” ma tę cudowną właściwość, że dodane w nadmiernych ilościach zmienia barwę z żółtej na pomarańczową?

  2. Ja słyszałam kiedyś, że (bardzo dobrzy zresztą) ludzie kupili sobie krzyżyk z Jezusem wykonanym z fluorescencyjmego plastiku i w nocy przez chwilę mieli nadzieję, że obcują z cudem…

    Tajemnica pomarańczowych żółtek… Czy jest na sali chemik? A swoją drogą, to przyjrzę się dzisiaj jajkom, może i w moich się tak robi, ale jako że na patelni mieszam najpierw białka do ścięcia, a potem żółtka (na tej samej patelni, wylane w tym samym czasie, żeby nie było, że jeszcze jajecznicę smażę w turach 🙂 🙂 ), to nigdy na to nie zwracałam uwagi 😉

    • Słyszałam o takim sposobie oraz że dobry efekt się uzyskuje, mieszając pałeczkami.
      Ale to tylko gołe jajka bez dodatków się tak robi?

    • Właściwie w jakim celu osobno miesza się białka, a później żółtka? Dla efektu kolorystycznego czy jakiegoś konkretnego kulinarnego? Z czystej ciekawości pytam, bo osobiście zawsze wlewałem na patelnię już rozbełtane jajka wcześniej wbite do szklanki. 🙂

  3. Też kupiłam kiedyś filet kotu- tylko z kurczaka. Też świecił i też dostaliśmy wszyscy zawału wracając w ciemnościach ( nie było prądu) do domu. A ja się dziwiłam, że kot tego nie chciał jeść.

Skomentuj Sylwia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*