O TYM, ŻE CZASEM LEPIEJ NIE

Wiem, że się nie odzywam, ale może lepiej żebym się nie odzywała, ponieważ

N. wyjechał, a w chałupie co chwilę wyłączają nam prąd.

Na krócej, na dłużej – różnie. Najgorzej jak już się zrobi ciemno. To że przeklinam, to za mało powiedziane – „kurwa” awansowała na epitet niewinny i pieszczotliwy. Wzięłabym siekierę i poszła do zakładu energetycznego, ale a) nie zostawię Szczypawki samej, bo nie lubi oraz b) nadal nie mam siły i czuję się nader chujowo.

Jak nieco otrę krew, co mi zalewa oczy, to opowiem o jajkach mojej ciotki. Na razie nie mam humoru ani w ogóle niczego w zasadzie.

6 Replies to “O TYM, ŻE CZASEM LEPIEJ NIE”

  1. Idź do zakładu ze Szczypawką
    a na miejscu, wyczaisz,
    czy brać ich na litość (biedne bezbronne zwierzątko, TAK BARDZO boi się ciemności)
    czy lepiej siłą (Jak się jej pani coś odbiera, staje się NIEOBLICZALNA!)

    A tak a propos, nie lubisz wieczorów przy świecach?
    😛

    • Mamy! Ale śmierdzi, hałasuje i nie daje prądu na wszystkie fazy.
      Że nie wspomnę, że trzeba się naszarpać żeby go podłączyć i uruchomić. I nie da się zamknąć drzwi garażu, a ja na noc Z OTWARTYM GARAŻEM NIE ZOSTANĘ.

Skomentuj dora Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*