O TYM, ŻE WAGA ODPADA

 

„Don’t panic, but Christmas is coming up” – przypomniał mi wczoraj uprzejmie mailem Desigual. Więc już mi zamigotały przedsionki, a na dodatek N. śmignął w delegację i zostałam sama na noc. Z tego stresu zjadłam pół kubeczka musu czekoladowego i poprawiłam śledziem w śmietanie. O panie święty! Strachy i stresy musiały się ustawić w kolejce, albowiem byłam zajęta całkiem innymi doznaniami. Miewałam już w życiu lepsze pomysły (ale i gorsze też, uczciwie mówiąc, i to niekoniecznie jedzeniowe).

Najlepsze, że N. kupił sobie u Niemca drewniane listewki, takie eleganckie, od razu z wyciśniętym wzorkiem, a jak zapytałam po co mu one, to stwierdził, że będzie robił ramkę. Bo kazałam mu zrobić ramkę, tylko on już nie pamięta do czego.

Najgorzej, że ja też nie pamiętam (zwłaszcza że to mogło być równie dobrze tydzień temu, co trzy lata temu). I co ja mam mu teraz kazać oprawić? (Najchętniej bym mu dała do oprawienia tych skurwysynów, co śmieci do lasu wyrzucają, no ale to nie w ramkę.)

Właśnie czytam, że linia Finnair zrobiła akcję z ważeniem pasażerów przed wejściem na pokład. Sorry, kochani, od dziś macie jedną potencjalną pasażerkę mniej. Dobrowolnie żywa na wagę nie wejdę, umówmy się. Trzeba się szanować.

3 Replies to “O TYM, ŻE WAGA ODPADA”

Skomentuj Gocha Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*