O WŁOCHATEJ WĄTROBIE I PODZIĘKOWANIA

Coś mi niewyraźnie od wczoraj, więc raczę się gorącym Theraflu (a zaprzyjaźnione BARDZO WYSOKO postawione źródła donoszą, że niedługo będzie w sprzedaży nowy Theraflu z podwójną dawką truci… znaczy, SUBSTANCJI CZYNNEJ w składzie – już się nie mogę doczekać!). Mniam, mniam.

I tak sobie myślę, że może przynajmniej po śmierci zrobię karierę, jak mnie rozerżną na stole w prosektorium, złapią się za głowy, a następnie jakiś miły patolog zrobi doktorat i szybką profesurę dzięki mnie, zaczynając od burzliwego referatu „Czy wątroba powinna być zielona, mieć chitynowe skrzydełka i być porośnięta futrem”. A to wszystko dzięki dzielnej pacjentce, która latami faszerowała się Theraflu, solpadeiną, redbullem, chińskimi zupkami i Buka wie czym jeszcze, w każdym razie niejedna tablica Mendelejewa się przewinęła przez mój organizm. O, jeszcze mam na koncie niebieską oranżadę i chrupki duchy. Czego człowiek nie zrobi w imię nauki.

I chciałam bardzo, bardzo serdecznie podziękować za nagrodę Naczelnego Kartofla Kanapowego Kraju! Nieskromnie uważam, że członkowie Kapituły dokonali bardzo dobrego wyboru, oraz powiem to, co mówią wszystkie córeczki i piąte żony multimiliarderów (z tym, że w moim przypadku to akurat prawda): zawdzięczam tę nagrodę WYŁĄCZNIE sobie. Absolutnie i wyłącznie sobie, bo w całej mojej rodzinie bliższej i dalszej nie było i nie ma tak leniwej odnogi, jak ja. Wszyscy pracowici do przesady, a w dodatku wyszłam za mąż za diabła tasmańskiego, który nie wysiedzi trzech minut w jednym miejscu i musi uprawiać hobby po cztery naraz, bo jedno go nudzi. A w środku tego wszystkiego jak skamieniały trylobit – TADAM! Ja. Chyba dlatego, że Wszechświat dąży do równowagi i KTOŚ musi być przeciwwagą dla tych wszystkich pracusiów. Padło na mnie i dźwigam to posłannictwo (na leżąco).

Czytam „Princess Diarist” – wspomnienia Carrie Fisher z czasów kręcenia Gwiezdnych Wojen (choć nie tylko) i ona tam stwierdza, że zastrzyki z kolagenu zostały wynalezione w Polsce, w latach 80-tych, no widzicie państwo! Aktualnie jestem na jej romansie z Harrisonem. Carrie jest sentymentalna i fajnie pisze. Pisała. Ech…

5 Replies to “O WŁOCHATEJ WĄTROBIE I PODZIĘKOWANIA”

  1. Walczyłabym o drugie miejsce (gdyby mi się chciało ;)), ale nieco dyskwalifikuje mnie fakt, że lubię odśnieżać chodnik.

  2. Kapituła gratuluje serdecznie raz jeszcze i oczekuje, ze z nalezytym stoicyzmem osiądziesz na zdobytych laurach. Byc moze będzie to początek pięknej tradycji!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*