O TYM, ŻE HJUSTON, MAMY WIEWIÓRKĘ

 

Moje uczucia do pająków są złożone. Na facebooku ja i pająki mielibyśmy status „to skomplikowane”. Nie zabijam i nie pozwalam zabijać pająków – zazwyczaj są wynoszone w słoiku. Boję się ich, ale nie wszystkich jednakowo – na przykład, nic nie mam przeciwko pająkom stacjonarnym; w tej chwili mam na stanie dwa takie: jeden wisi w pięknej pajęczynie za kuchennym oknem, taki pękaty z sękatymi nóżkami i niech sobie wisi. Nawet ładnie się prezentuje na tle lasu i nieba. Nigdzie się nie włóczy, pilnuje swojej pajęczyny i OK. Drugiego mam od wewnątrz, na szybce w drzwiach wejściowych – jest malutki, uwił sobie taki kokonik z pajęczyny i łapie najmniejsze muszki, a raz nawet komara – i żarł go dwa dni. Ma na imię Roger (bo jest wesoły). Musiałam nawet pertraktować z pomocą najemną, żeby nie popsuła Rogerowi domku (i samego Rogera) przy okazji sprzątania.

Boję się cholernie pająków biegających luzem, dużych i włochatych. Takich mniejszych, czarnych, z kosmatymi nóżkami – też się boję. Zawsze się drę, kiedy natknę się na pająka ZNIENACKA (albo on na mnie), albo nie daj Bóg go DOTKNĘ przez przypadek (aż mnie ciarki przeszły na samą myśl). Pajęczyny też się potwornie boję – jak się przedzierają na filmie przez jaskinie pełne pajęczyn, też się drę i zasłaniam oczy; wolę oglądać rozkładające się zwłoki, niż człowieka przedzierającego się przez pajęczyny. A jednocześnie uważam, że pająki przynoszą szczęście. Mówiłam? To skomplikowane.

Skoro już jesteśmy przy inwentarzu żywym, to mamy od jakiegoś czasu wiewiórkę w ogrodzie. Nie dało się nie zauważyć, jak się wprowadziła – wrzask wyciągnął mnie z domu; wszystkie ptaki z okolicy darły się na wiewiórkę, a wiewiórka im odpyskowywała. Prawdopodobnie postanowiła u nas pomieszkać z powodu misek z wodą – stoją wystawione dla ptaszków; zawsze mówiłam, że dobra infrastruktura to podstawa, najwyraźniej wiewiórka uważa podobnie – pije z misek i w nosie ma wydzierające się na nią ptaszki. A wieczorami gryzie szyszki, oczywiście AKURAT nad tarasem, więc codziennie rano brodzimy w lepkich sosnowych łupinkach. Nie dość, że POTWORNIE w tym roku śmiecą brzozy i przez całe lato wszystko jest w maleńkich samolocikach, z psem włącznie, to teraz jeszcze wiewiórcze ogryzki. Jak ostatnio stwierdził N. po całym dniu wywlekania bardzo dziwnych rzeczy z rynien, kiedy na dodatek musiał Szczypawce zabrać żabę, żeby jej nie zamęczyła  – a mogliśmy zamieszkać w kawalerce na 45 piętrze. Z plastikowymi oknami, co się nie otwierają.

A do mojej ciotki, robiącej zakupy w Lidlu w Świnoujściu podeszła kobieta i powiedziała „Proszę pani, gdzie tu są tabletki do zmywania, bo jestem z Katowic?”. Ale nie wiem, co jej odpowiedziała.

9 Replies to “O TYM, ŻE HJUSTON, MAMY WIEWIÓRKĘ”

  1. Dawno, dawno temu wysiadłam bladym świtem z pociągu na dworcuw Toruniu (na studia!), niewyspana i bardzo zmęczona. Podchodzę do grupki osób na przystanku autobusowym i pytam:
    _przepraszam bardzo, jak dojść do centrum Wrocławia?
    Facet zdziwiony, mówi- przepraszam, ale nie wiem…
    Następna osoba obok to samo – nie wiem, naprawdę…
    Więc pytam głośno: – Może ktos z PAństwa wie, jak dojść do centru Wrocławia?
    Wszyscy patrzą po sobie, kręca głowami.
    Na co ja wkurzona na caly głos i znacząco mówię: “Dziwne!”

    Po kilku krokach mój chłopach płacze ze śmiechu: – kochana, jestesmy w Toruniu!

  2. Pracowałam kiedyś na poczcie w kurorcie nadmorskim i często państwo ze stolycy prosiło o znaczki do Warszawy, a jak dzwonili to się przedstawiali “dzień dobry ja dzwonię z Warszawy” może teraz przeszło na Śląsk. No i jeszcze jedna zmiana, kierowcy z Wawy już nie są najgorsi, teraz króluje Łódź no i Śląsk właśnie. Świat się zmienia…

  3. pająki krzyżaki w różach ok, w domu nie bardzo, wiewiórka byłaby bardzo ok ale na świerku mam gniazdo srok, dobre i to, odnośnie lidla ostatnio pytałam siostrę (w-wa) gdzie stoi masło klarowane a też jestem ze śląska, chyba tak mamy:) pozdrawiam.

  4. U mnie nie jest tak dobrze, mam fobie, taka z wymiotami nawet i omdleniami:( Jak jest maz, to wynosi nieszczesniki, jak sama jestem to likwiduje, bo bym umarla majac swiadomosc, za sa w jednym pomieszczeniu ze mna. Dlatego jestem szczesliwa, ze koty zalatwiaja to dyskretnue, choc czasem probuje sobie wmawiac, ze pajaki-jak myszy nie wlaza tam, gdzie sa koty, bo je czuja;) O dziwo na zawnatrz pajakow sie tak nie boje, tylko w pomieszczeniach zamknietych…

  5. U nas sroka terroryzuje wróble. Bezczelnie siada na pojemnikach z wodą i drze dzioba aż echo idzie na powiat cały. I co najgorsze – nie boi się huku,ludzi -niczego, odfrunie kawałek i dalej sroczy, bardzo głośno zresztą. Ale na pająka jej nie zamienię, sorry Winnetou.

Skomentuj ~eluchy Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*