O KONSUMPCYJNYM PIĄTKU

 

Piątek się zaczął najsamprzód bambusami mojego męża. W Madrycie widujemy przed hotelem duże donice z miło szeleszczącym bambusem i N. się w takim zestawie ciut zakochał. Postanowił, że też kupi takie bambusy i donice i postawi przed wejściem do biura (najpierw chciał puścić bambus luzem w ogrodzie, ale mu wyperswadowałam, bo podobno bambus to gorzej niż perz – rozlezie się, wydusi wszystko i nijak się go nie można pozbyć). I kupił. I właśnie w piątek przed południem ten bambus przyjechał. Postawiliśmy go na środku biura (N. akurat się mityngował gdzieś na mieście) i założyliśmy grupę wsparcia.

Bambusy sięgały DO SUFITU. Kurier dał nam do zrozumienia mową ciała i wzrokiem, co myśli o ludziach, zamawiających DWUMETROWE BAMBUSY w sprzedaży wysyłkowej z przesyłką kurierską i że on chyba musi zrezygnować z tego rejonu, bo jesteśmy niepoważni i jeszcze następnym razem zamówimy żółwia kareta w zestawie z akwarium morskim albo cholera wie co.

N. oczywiście wniebowzięty. Upchał je w donicach (które też mają dobry metr dwadzieścia) i twierdzi, że DOKŁADNIE tak miało być. Tylko nie wiem, jak on je wciągnie na zimę do środka (takie było założenie). Chyba, że zamierza prowadzić pierwszą eksperymentalną uprawę bambusa na leżąco.

Następnie otrzymałam od BonPrix… ja już się przestałam na nich wkurzać, a zaczęłam delikatnie podziwiać. Co za wytrwała i uparta firma, nie kupiłam od nich nic, NIC, złamanego guzika, a oni przysyłają mi cztery mailingi dziennie plus papierowy katalog! KTO jeszcze w dzisiejszych czasach przysyła papierowe katalogi?… No więc, otrzymałam od BonPrix ofertę zakupu LUDOWYCH SUKIENEK BAWARSKICH w komplecie z białą bufiastą bluzką i fartuchem. Krótkie skórzane spodenki ludowe też są w ofercie, a jakże. Rozumiem, że to w ramach wyposażenia ludności w outfity na Oktoberfest (czy od razu na Halloween?), ale pierwsze wrażenie było PIORUNUJĄCE. Gdyby nie te bambusy, to bym spadła z krzesła obrotowego, ale tak to już miałam przeciwciała i skończyło się na cichym wyciu i popiskiwaniu.

A na koniec dnia zadzwoniła mama Zebry pożalić się, że Fuga opierniczyła jej dwie świeżutkie jagodzianki, które położyła w torebce na krześle. No przepraszam, ale na Fugi miejscu też bym doszła do wniosku, że jak na krześle, to jest dla wszystkich i się można częstować. Co innego na stole, tam wiadomo, że psom nie wolno (czyli trzeba ściągać ze stołu szybko i ukradkiem). Żeby tylko psina zgagi nie miała od takiej ilości drożdżowego…

Co do seriali, to znalazłam jeden o niesamowicie zachęcająco brzmiącym tytule: “Wives with Knives”. Ahem.

7 Replies to “O KONSUMPCYJNYM PIĄTKU”

  1. I jak szelest bambusów? Przypomina wakacyjne wojaże? Bardzo mnie ciekawi jak taki bambus zniesie zwykłą letnią “polską” burzę:)

  2. Na mnie bonprix położyło już dawno laskę 🙂 Chyba się obrazili, bo skrytykowałam jakość ich ubrań wielokrotnie.

    Przez Ciebie teraz się ślinię – zjadłabym jagodziankę!

  3. A wiesz ze u mnie jest to samo z BonPrixem? Nie pamietam zebym cokolwiek kiedykolwiek u nich zamawiala, a dostaje regularnie papierowe katalogi z tak straszliwymi ubraniami, ze az czasem ogladam dla smiechu. Nie wiem kto to kupuje.

    Co do jagodzianek, to sie psu nie dziwie. Jak czlowiek kladzie cos w zasiegu pyska, to potem niech nie ma pretensji!

Skomentuj ~McDalenka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*