O KOCIE I ŚCIERCE

 

Nad pogodą pracuję. Konkretnie, jestem w kontakcie ze szwagrem i namawiam go do złożenia ofiary z kota Janusza w intencji podniesienia temperatury o jakieś 15 stopni (Janusz jest potworna mendą i poluje na małe ptaszki, więc nikomu nie będzie go żal).

Z innej beczki: lubię sobie czasem kupić kolorowe szkła. Przed wyjazdem na Maderę zafundowałam sobie dwa kolory: ametyst i turkus. Te ametystowe zabrałam na wyjazd, bo jakoś tak romantycznie brzmiały. Więc je założyłam. Tadam!… Ametyst, tak?

No więc moje oczy spowite w ten AMETYST miały kolor burej ścierki. Ale nie byle jakiej burej ścierki, pierwszej z brzegu. Takiej fachowej ściery, która w PRL-u była obowiązkowo wyposażeniem każdego chyba zakładu gastronomicznego, przedszkola albo sklepu. Taką ścierą dysponowała wiecznie czegoś wkurwiona sprzątaczka i przecierała nią jak leci WSZYSTKO: od podłóg przez sedesy po stoliki klientów (przedszkolaków). Patrz – film polski „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz”, scena z podawaniem kurczaka. „Ścierkę mi wyrwał, moje narzędzie pracy!”. Taką ścierkę mam na myśli.

Ale nosiłam, przecież nie wyrzucę soczewek tylko dlatego, żem głupia. W końcu jednak miesiąc upłynął, z westchnieniem ulgi wywaliłam je i założyłam turkusowe.

Wyglądam w nich świetnie. Jakbym wstała z megakacem po tygodniu chlania denaturatu.

Ale spoko, już wiem, jaki zrobiłam błąd: zamówiłam takie z linii ColorBlends, one są beznadziejne, bo mają taki NATURALNY kolor, który się stapia z tęczówką (tworząc np. ścierkę). Bez sensu, jak się kupuje kolorową soczewkę, to nie po to, żeby mieć naturalny kolor oka. Więcej ich nie zamówię, ale póki co – przede mną miesiąc w oprawie pijackiego turkusu.

A kilka dni temu zobaczyłam w Mango piękna sukienkę, PRZEPIĘKNĄ, oczywiście mój rozmiar już wykupiony. Cholera jasna. Nerwowo kazałam się poinformować, kiedy znowu będzie dostępny, codziennie ją oglądałam i prawie płakałam ze złości, że jest TAKA PIĘKNA i wykupiona. I dziś przysłali mi maila że JEST! Ponownie w sprzedaży!… Klikam i wiecie co?… Nie podoba mi się już.

 

0 Replies to “O KOCIE I ŚCIERCE”

  1. Nie zgadzam się z tobą, ponieważ … nawet teraz czyli za demokracji nad naszym bałtykiem również lata taka z jedną ściereczką i wyciera najpierw kibelek a później stoliki !!!!

  2. Łapy precz od kota. Co do koloru oczy, po co kombinować nie lepiej chodzić naturalnie? Z tego co pamiętam soczewki wysuszają oczy. Co do sukienki po co kupować nie lepiej samej uszyć ?

  3. jakbyś chciała w realu spotkać taką wkurwioną sprzątaczkę z rzeczoną ścierą zapraszam na największą uczelnię techniczną w kraju… i nie będzie to “figura woskowa – eksponat muzealny minionej epoki” tylko naprawdę ostro wściekła sprzątaczka z pretensjami, że te durne studenty i profesory depczą jej umyte podłogi! Ściery a jakże – uniwersalne do wszystkiego! ostatnio jedna z pań sprzątaczek powiedziała mi ze ona to pracuje “od pasa w dół!” bo wyżej nie ma uprawnień! – o do tej pory myślę co to znaczy i czy to może jakaś niemoralna propozycja była…

  4. Też tak miałam z jedną sukienką. Jak w końcu jest, to uznałam, że jednak nie będzie mi w niej dobrze.
    A buty odsyłam. Niedoczytałam, że są z ekoskóry (hahahaha, eufemizm na plastik).

  5. Ja tak mam z torbami. Srednio raz na 2 miesiace trafiam na torbe “moich marzen, mojego zycia, bez niej nic nie ma sensu, nie wyjde bez niej wiecej z domu i wsadzcie mi ja do trumny”. Ale nauczona doswiadczeniem, zapisuje ja tylko w zakladkach i co pare dni ogladam. 98% tych toreb po 2-3 tygodniach mi sie juz nie podoba. W ogóle tego zjawiska nie rozumiem w sumie.

  6. Kotka, mimo, że wredny oszczędźcie, ale zdecydowanie jestem za zaklinaniem pogody!!!! Gdyż /ponieważ kupiłam dziś sobie kremik z odpowiednim filtrem i “makaron” do nauki pływania dla dziecia, a tu pogoda ładuje nas w …

    • Ja odprawiłam rytuał przywołujący deszcz – umyłam okna.
      Ale chyba nie do końca o takie zaklinanie Ci chodziło 😉

  7. Aż mi się ciśnie na usta “Bo wszystkie Janusze to mendy”, ale nie chciałabym obrażać tych przyzwoitych posiadaczy tego imienia. Jednakże wszyscy Janusze, których ja znam (dwóch), to mendy, o!

Skomentuj ~konik garbusek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*