O STAGNACJI W RELACJACH Z KRETEM

 

Ooo, jaka piękna wiosnaaaa! Żeby mnie jeszcze tak łeb nie bolał DZIEŃ W DZIEŃ, to już by było całkiem fantastycznie; przecież nie mogę w kółko żreć solpadeiny, bo wypali mi dziurę w żołądku i napoje i pożywienie będą wyciekać i plamić śliczny cfeterek z Mango (rozwleczony i postrzępiony na brzegach, najbardziej takie lubię).

Nie ma chętnego do sikania na kreta. Trwa zimna wojna.

PS. Czy taki ból głowy świadczy o tym, że w mózgu mam gniazdo pasożytów zwiniętych w kłębek wielkości piłki bejzbolowej? Czy w związku z tym mogę się bezkarnie zachowywać nieracjonalnie i kogoś zabić np. szpadlem?

0 Replies to “O STAGNACJI W RELACJACH Z KRETEM”

  1. Mój kolega by Ci doradził oczyszczenie organizmu metodą medytacji, jogi , piciem soków cytrusowych , tygodniowa głodówka, teraz chyba znów jest na sokach i podobno czuje sie cudownie,pracuje,funkcjonuje wspaniale, (pracuje fizycznie!) urodizł sie na nowo.
    Juz nie mówiac o tym,ze schudl,chociaz nie byl gruby. Normalnie, niedlugo bedzie sie zywił energią z kosmosu.

  2. Co do kreta: jest jeden sposób, żeby się go pozbyć. Trzeba pewnego pięknego dnia się na niego zaczaić, złapać jak będzie wyłaził z ziemi i wywieźć. Nam się udało za pierwszym razem.

  3. Dobra, teraz się narażę na hejty i wyzywanie od ekoterrorystek albo nawiedzonych dietetyczek, ale…
    Rok pański 2014 zaczęłam z taką nerwicą i depresją, że otarło się o SOR i parę przychodni a Szanowny Pan Doktor zwyzywał mnie od anorektyczek i zwalił wszystko na kilogramy, których jego zdaniem mam za mało. Parę lekarzy później okazało się, że jednak nie kg winne, ale w tzw. międzyczasie poszłam do dietetyczki z zadaniem “przytyć, ale zdrowo”.
    I teraz mocno streszczając – dwie zasady: 1. BARDZO ograniczyć cukier (stewia lepsza i zdrowsza), ale jeszcze BARDZIEJ mąkę pszenną (spokojnie da się zastąpić innymi i w cieście i w pieczywie); 2. nie łączyć węglowodanów z białkiem (mięsko jeść, ziemniaki jeść, ale w odstępie 2-3-godzinnym, pieczywko z pomidorkiem a wędlinka z ogóreczkiem godzinę później).
    KLU – idzie się przyzwyczaić, roboty wcale nie ma więcej, a korzyści same – zero wzdęć, ociężałego żołądka, niestrawności i innych niedogodności (zjadam kilogram gotowanych ziemniaków z masłem i nie leżę jak wieloryb wyrzucony na brzeg a godzinę później mam apetyt na szarlotkę) i UWAGA – moje 24-godzinne migreny, którym nie pomagał tir prochów przeciwbólowych minęły (wcześniej miałam jedną tygodniowo, głównie na zmianę ciśnienia).
    Jestem normalna, lubię słodycze, nie biegam o północy po łące, żeby zebrać świeże kiełki brokułu i nigdy nie stosowałam żadnej diety a powyższe zasady można stosować nie tylko jak się chce przytyć, ale i schudnąć 😉

  4. Mnie częściej boli głowa, niż nie boli. Robaki w mózgu wykluczam. Ale ja mam dzieci, to ma mnie od czzego głowa bolec.

  5. Z tą głową to może idź do dentysty – może masz zepsutą ósemkę albo Ci rośnie. Ja od kiedy jednej się pozbyłam to jakby boli zdecydowanie mniej.

  6. bezkarnie to możesz kreta szpadlem w ogródku! poza terenem prywatnym są pod ochroną. Wydaje mi się, że te Wasze przebiegłe krety bazę wypadową do inwazji na Wasz teren zielony maja tuż za płotem – tak na wszelki wypadek….. jakby jakaś szalona Paniusia chciała je szpadlem w migrenowym amoku życia pozbawić….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*