O OBRAŻONYM JAMNIKU I SERIALU

 

Pies roztaczał taki aromat, że zmuszona byłam ją uprać. Ja nie lubię, ona nie lubi, ale trzeba było. Najpierw miała w oczach rozpacz, a później rezygnację i pogardę. Uprałam, wytarłam ręcznikiem, otrzepała się i poszła. Za chwile N. mnie woła:

– Chodź szybko, chodź! Jej się cos stało, chyba ma wodę w uchu, bo OGŁUCHŁA!

Nie, kochanie, nie OGŁUCHŁA, tylko się OBRAZIŁA. Ma nas w dupie i NIE BĘDZIE zwracać uwagi na to, jak ją wołamy. Ja nie wiem, jakby pierwszy raz w życiu widział obrażonego jamnika. Żaden pies się tak nie obraża, jak jamnik. Chyba nawet JA się nie umiem tak obrazić, jak jamnik, chociaż jestem całkiem niezła w obrażaniu się. Do popołudnia nas ignorowała, patrzyła w dal, odwracała się dupą – no klasyczny jamniczy foch. Zapewne przejdzie jej, jak znajdzie gdzieś w ogrodzie rozkładającego się, soczystego wróbelka albo inną zgniłą swołocz, wytarza się w tym i odzyska naturalny aromat i radość życia.

Ach, te nasze bączki!…

„Orange is the New Black” cudooowny! Prawie chcę do amerykańskiego więzienia (poza wszystkim – mają naprawdę niezłe ciuchy). Dziewczyny bardzo w porządku, a kiedy usłyszałam tekst brata głównej bohaterki „Nie lubię ludzi. LUBIĘ FASOLĘ” – spadłam z krzesła ze szczęścia. To prawie tak, jak ja! Z tym, że ja nie lubię również fasoli (no chyba, że szparagową, ale nie wiem, czy to się liczy) (musze być jakimś POTWOREM, żeby jednocześnie nie lubić ludzi ORAZ strączkowych). Tyle, że znowu tylko jeden sezon, zaraz się skończy i co? Co wtedy?…

Wtedy się obrażę. Jak jamnik.

 

10 Replies to “O OBRAŻONYM JAMNIKU I SERIALU”

  1. Niech Cię diabli (i tak nie dadzą rady) za rzucanie tytułami książek i seriali. Wsiąkłam w Orange…. A robota na dziś nawet nie tknięta.

      • moj jamnik obrazal sie koncertowo. Obrazony zachowywal sie pozornie normalnie, dopoki sie go nie zawolalo po imieniu. Wtedy ostentacyjnie stawal tylem, nastepnie siadal i czekal. Po chwili rownie ostentacyjnie odchodzil, ze niby nic nie zauwazyl. Cudny byl!

  2. Ja mam buldożka francuskiego. To chyba nie jest prawdziwy pies. Kąpiele uwielbia do tego stopnia, że jak sobie puszczam widę do wanny, to muszę pilnować, żeby mi się w te wodę z olejkiem lawendowym nie wladował, bo jeszcze go uczuli… Jak wolam: Leon, do kąpieli, to choćby spał martwym bykiem, w łazience jest przede mną…

  3. Moje kundliszcze obraża się PRZED praniem.Głuchnie na propozycję udania się do łazienki,zapędzony jednakowoż usiłuje nadal udawać,że znalazł się tam przez pomyłkę.Po trzykrotnej energicznej perswazji wchodzi SAM do wanny,czyniąc to demonstracyjnie powolnie.Po kilku sekundach opuszcza łeb a tylne łapy podnosi do góry (SIC !) opierając się nimi o ścianę nad wanną i w ten wygodny sposób spędzamy ze sobą kilka czarownych minut.Wytarty i wypuszczony dokonuje galopady przez całe mieszkanie dokładając wszelkich starań,by mokro było wszędzie sprawiedliwie.Na mężowskie okrzyki “ty podła kreaturo” nie reaguje a raczej reaguje uwalając sie na samym środku dywanu.Jasnego zresztą.Co mi przypomniało,ze powinnam go jednak wykąpać….bo wczoraj pasierb mu rzekł,że śmierdzi psem.No,a czym ma śmierdzieć ,koniem ?

Skomentuj ~Ania W. Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*