O ŚMIERDZENIU KOSMETYKÓW I ETUI

 

Nigdy nie rozpakuje tych pudeł z książkami. W zeszłym tygodniu trafiłam na stare wydania „Iskier” z radziecką fantastyką (Związek Radziecki miał dwie dobre rzeczy: kwas chlebowy z beczkowozów, co się go kupowało za jakieś grosze – nigdy później już nie piłam tak dobrego kwasu – oraz powieści i opowiadania science fiction). Teraz znowu całą stertę thrillerów medycznych Cooka i „Fale tłumią wiatr” Strugackich. Przecież ich nie odłożę na półkę tak po prostu, bez przeczytania. Więc reszta pudeł stoi i czeka na natchnienie.

Oraz, drogi pamiętniku, mam taki etap w życiu, że wszystko mi śmierdzi. Wędliny (ale to już od dawna) i kosmetyki. Jak mi strasznie śmierdzą kosmetyki!…

Nigdy nie przepadałam za balsamami do ciała, ale teraz nie mogę używać już większości żeli pod prysznic. Ze wszystkich przebija mi taki drażniący, chemiczny smród. Mowy nie ma, żebym kupiła jakieś biszkoptowe czy watę cukrową – fuj, fuj, fuj. Czekoladowe mi śmierdziały już wcześniej. Daje radę wyłącznie olejek do kąpieli i hipoalergiczny „Biały Jeleń”.

Z perfumami to samo. Od jakiegoś czasu używam minimalnie, odrobinka na nadgarstek, inaczej zaraz boli mnie głowa. W dodatku nie mogę znaleźć sobie zapachu. Matko kochana, przecież ja się kiedyś perfumowałam „Venezią” czy „Amor Amor” i szłam w miasto! Teraz bym zemdlała po kwadransie. Prawie wszystkie perfumy na rynku mają od jakiegoś czasu taką drażniącą nutę, tę, co zostaje najdłużej – nie wiem, zmienili bazę na tańszą czy co, zamiast wieloryba używają tyłka szczura – pojęcia nie mam, ale mnie drażni nie do wytrzymania. W dodatku pojawiło się to nawet w zapachach, które kiedyś bardzo lubiłam – „White Linen” czy „Oui” – niby delikatne i BACH! Na koniec jadą tym szczurem. Jedyne, co mi jeszcze zostały i nie pachną tym czymś, to ogrody Hermesa i Loewe.

Ale za to wino w ogóle mi nie śmierdzi! W ogóle – mogłabym się w nim kąpać i perfumować (gdyby to nie była taka marnacja).

A szwagier się popukał w głowę na widok mojego pięknego etui na telefon z króliczymi uszkami i puchatym ogonkiem. Ogon lekko przeszkadza, ale jest na przyssawkę i można go odczepiać. Po ostatniej wymianie szybki jednakowoż obiecałam N., ze kupię sobie etui ochronne. O walorach estetycznych nie było mowy.

 

28 Replies to “O ŚMIERDZENIU KOSMETYKÓW I ETUI”

  1. Niedawno rzuciłem palenie i z biegem czasu obserwuje powrót zmysłu węchu. I to jest WIELKI powrót, gdyż czuje nawet najdrobniejsze zapachy, czy to chemiczne, czy biologiczne. I powiem ci szczerze, że od tego czasu mam problemy z doborem kosmetyków, gdyż większość daje takim sztucznym zapachem, że aż mi skręca nozdrza. Zacząłem myć się szarym mydłem, ale nie ma ono zbyt ładnego zapachu więc odpuściłem i zacząłem grzebać w asortymencie znajomej mydlarniekomydlarnia.pl
    Udało mi się znaleźć mydło, które nie drażni moich nozdrzy i ma bardzo neutralny i delikatny zapach. Brzmi trochę gejowsko jak facet opowiada o mydełkach i zapachach, ale mam to dosłownie “w nosie” 😛

  2. nie wiem jak mogę ci pomóc z tym problemem, że wszystko śmierdzi, nigdy tak nie miałam, nawet jak byłam w ciąży a podobno wtedy spaleniznę wszędzie czuć 😀

  3. Jeśli chodzi o smród kosmetyków – spróbuj może kosmetyków Phenome, podobno główną ich zaletą jest to, że właśnie nie śmierdzą chemią. Sama ich nie używałam, bo służy mi krem Olay, ale mam przyjaciółkę, która podobnie jak Ty nie znosi zapachu kosmetyków bo wszystko śmierdzi jej chemią i po zastosowaniu tych kosmetyków była zachwycona i juz nigdy nie siegneła nawet po apteczny krem. Tutaj strona marki: http://www.phenome.pl/pl/

    Maja sklepy w kazdym wiekszym centrum handlowym, moze akurat Ci podpasuje 🙂
    Pozdrawiam.

  4. co do perfum to śmierdzi mi wszystko mniej-więcej po godzinie i zwalam to na utrwalacze jedyne co mnie nie drażni to Allure i Chance z Chanela, reszta Chaneli to nie wiem bo wg mnie śmierdzi już na starcie, ale mam wrażenie że to jedyne perfumy które nie zmieniają drastycznie zapachu po godzinie. Biały Jeleń z kozim mlekiem to bardzo bardzo.

    • Tak! tak! kozie mleko z Białego Jelenia kocham i baaardzo żałuję, że nie ma kremu o tym zapachu – Ziaja z kozą się nie równa!

  5. chanel nr 5 od zawsze śmierdzą glonem. to wiadome. co do reszty, radzę test ciążowy:)))))))))))))mnie wszystko śmierdziało. oprócz wina i paprykowej wódki z Petersburga (akurat byłam przelotem, wypiłam chyba hektolitry). na nieświadomce, naturliś

  6. Ja nie na temat, chciałam jednej z komentatorek pięknie podziękować za ,,Broadchurch” ! Kłaniam się nisko:)

    Zapach skoszonej trawy, kwitnącego bzu, to jest to

    do ciałka najlepszy zwykły dobry olej z pestek winogron,czy ryżu

  7. A ja się zgadzam – wszystko, wszystko śmierdzi – lub dośmierdzane jest nagminnie. Nie zrzucałabym na szczurzy wiek, tylko alergię. Ja zawsze miałam cholera zmysły nadczułe, ale alergia to jeszcze wszystko nasila. Pozostała bardzo wąska linia butelek z chemikaliami, które jestem w stanie wpuścić do domu, płyny prysznicowe spa, orient i podobne – wypad – jeszcze tylko lawendę znoszę, biały jeleń też mnie wkurza. Od balsamów wolę oliwki, ale też te niemowlęce, bo reszta otumania. Jak tylko pomyślę o wsiadaniu do tramwaju w letnij dien’ to mnie mdli.

  8. Ha! Ja też miałam epizod z Venecją (oraz Romą 🙂 🙂 , ale z ogródków to tylko nilowy, reszta na mnie zanika w sekundę. Trzymam się Hermesa i słonych dech w cudownej wodzie, ale tylko w wersji klasycznej, i eliksiry, i claire – błe. Pewnie to niestety prawda o tym PEHA.

    Wzdech.

  9. Też tak ciążą mi ten objaw (nomen omen) zalatuje. Chociaż też od pewnego czasu przestałam kupować perfumowane żele i wole Bialego Jelenia i Kozie Mleko (Ziaja).

  10. Powiem Wam dla odmiany co PACHNIE (bo jechałam dziś z otwartymi szybami i wdychałam). Zapach-mieszanka: skoszona trawa i spaliny z kosiarki. Też lubicie? 😉

  11. DWA LATA? A nawet około trzech?
    Wiem, że troche utyłam, ale to chyba TYLKO SŁONIE są tyle czasu w ciąży (dziękuję, dziewczyny, kurna, JESTEM SŁONICĄ).

    Hanka, nie walimy szczurem tylko nam WĘCH WYSUBTELNIAŁ, tak?
    A skład perfum pozmieniali, mówię ci. Chanel piątka pachnie trupem.

    • O, Jezusie! (to w temacie zapachów) A jeśli chodzi o króliczka, to namiar poproszę. Też se takiego strzelę, a co! I ciekawostką taką fleksyjną przy okazji jeszcze się podzielę – dla koleżanki z pracy ‘etuja’ jest rodzaju żeńskiego i takoż ją odmienia 🙂

  12. Perfumy się nie zmieniają Anka nie chcę cię martwić, to my się zmieniamy, i nasze PEHA skóry, więc bardzo możliwie, że to my już jedziemy szczurem.

    • Perfumy się nie zmieniają?! He, he… Nawet Ci najdrożsi szukają oszczędności i przychodzą do producentów kompozycji zapachowych z tematem “takie coś tylko taniej” zaczynają nie później niż rok po premierze.
      Od kiedy robię w kosmetykach pluję sobie w brodę ile kasy wydałam na kremy i tym podobne wynalazki w przeszłości. W kremie za 200zł w kolejności kosztują z grubsza:
      – wsad około 1,50zł
      – opakowanie 5-7zł
      – marketing 50zł
      – marża sklepu 100zł
      – marża pośrednika+producenta reszta

  13. Ja bym jednak zakupiła na Twoim miejscu test ciążowy, zwłaszcza jak Ci śmierdzą wszystkie perfumy i kosmetyki 🙂

  14. “Ale za to wino w ogóle mi nie śmierdzi! W ogóle – mogłabym się w nim kąpać i perfumować (gdyby to nie była taka marnacja)”.

    i przy okazji marynata

  15. szwagrowi kłania się Zygmuś Freud!
    Wyśmiewa to, o czym sam marzy …..
    króliczki z różowymi ogonkami na zgrabnej pupci i uszkami …..

  16. mi też padlina śmierdzi. Jak wczoraj smażyłam małżowi kurę na obiad to myślałam że pawia puszczę obok kuchenki, i odpaliłam turbo okap. Ale u mnie to pewnie przez niemięsizm. Natomiast mi ostatnio perfumy znikają. Co się psiknę, to zniknie, trwałe jak listek na wietrze, a kiedyś nawet po upraniu czułam je na bluzie czy gdziekolwiek. Więc z tym tyłkiem szczura to prawdopodobna wersja dość.. PS. nie chcę wiedzieć co jest w serdlach za 6pln kilo.. PSPS. wino po kąpieli zawsze można wypić, jeno trzeba przed kąpielą w nim prysznic wziąć, żeby było higienicznie, a to nie ma sensu już..

  17. nie wiem, nie wiem ale to śmierdzenie jest bardzo podejrzane…. chudej też w Dolomitach na nartach wino wcale nie śmierdziało i pozwalała sobie a jakże przy włoskich kolacyjkach…. za to wszystko inne jej śmierdziało, ba! po powrocie z Włoch miała ochotę na serdelki za 6 pln/kg!? no i w grudniu 2006 urodziła śliczną dziewczynkę…. nie wiem, nie wiem…..

Skomentuj ~bonnie Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*