O ZGNIŁEJ WĄTROBIE

 

Mokro jest bardzo. Rzeki powylewały, a na tamie we Włocławku lodołamacze stoją. Widziałam na własne oczy wczoraj – Tygrysa i Jaguara. Na placu budowy też – stoją koparki, a powinna Żółta Łódź Podwodna.

 

– Eee, teraz to już nie jest tak źle! Ostatnio przyjechał jeden prezes i zgubił lakierki w tym błocie, no to się wściekł i kazał wylać trochę betonu. Teraz to już nawet da się przejść!

 

Kefir rozlałam na ajfona.

 

Skandynawskie thrillery nadal mnie mile rozrywają. „Ofiara w środku zimy” – bardzo dobra, Jo Nesbo o bałwanku – także (zawsze bałam się bałwanów prawie tak, jak klaunów). Z rozpędu przeczytałam jeszcze najnowszego Deavera. Ten facet jest tak płodny, że chyba bym się bała usiąść obok niego w autobusie. Tym razem – O PRĄDZIE ELEKTRYCZNYM. Wnioski: prąd jest zły. Prąd zabija! Amelia Sachs nadal seksowna, czym mnie już nad wyraz męczy, bo ile można, do cholery.

 

I znowu posucha i czekanie na paczkę z Merlina.

 

Niby fajnie, że nie ma mrozu i śniegu, ale taka zgniła wątroba za oknem tez nie działa zbyt erogennie, nes pa?…

 

0 Replies to “O ZGNIŁEJ WĄTROBIE”

  1. Oczywiscie, ze Hanie Banie – tornado seksualne już łyknęłam. Bdb.

    A ksiązki mają swój pokój (cały) i biblioteke na półpiętrze, ale i tak sie juz zaczynaja rozłazić…

  2. no i co? lubi?
    ten kefir, bo moim zdaniem kefir jest już tak mocno oldschoolowy, ze nie wiem czy z ajfonem znajda wspólny język… (*>*)

  3. E, nie zazdrość Amelii, bo ona ma artretyzm czy coś, a do tego nerwowo sobie skórę skalpu drapie do krwi. Jeszcze w którymś tomie się nabawi egzemy i na co jej wtedy ta ładność?

  4. ja Cię bardzo przepraszam za brak odpowiedzi 😀 ale zaginęłam w akcji gdzieś między bigosem poświątecznym a roztopami 😀 to bardziej było coś w stylu Szazzy w adaptacji Kieślowskiego ale kto by się tam dochodził 😀
    na widok klauna reaguję histerią połączoną ze splątaniem. czemu? nie mam pojęcia.
    roztopy i u mnie, tez nie wiem czy się cieszyć, bo mimo że ta tona brudnego śniegu stopniała, to jednak gdy była – zakrywała jeszcze większą tragedię – wszechobecne psie odchody. teraz idąc po ziemniaki do pani Eli wszędzie, na każdym metrze kw. widzę przynajmniej 20 psich kupek, radośnie grzejących się w słońcu…
    nie wiem co gorsze – klaun (ewentualnie BAŁWAN :D) w nocy w sypialni czy psia kupa pod butem…

Skomentuj ego Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*