"ZYCIE JAKO UKLADANKA Z KOTAMI NA WYSOKI POLYSK"

Karmilam wczoraj zolwia arbuzem i ten maly, zielony dran ciachnął mnie w palec. No moi panstwo! Powstrzymalam odruch, żeby oblozyc gada cebula i wpakowac na grilla – doszlam do wniosku, ze “pogryzionym przez zolwia zostac – naglego usmiechu fortuny się spodziewaj” i tego się trzymam.

Robaki zostaly wypuszczone na brzegu rzeczki Wiar. Kazda ryba, zyjaca w tych potoczkach, musialaby być o polowe mniejsza od najmniejszego z robakow. Tak, ze robaki się przejechaly przez pol Polski i dostaly swoja druga szanse. Pewnie do dzis chlają ze szczescia z miejscowymi…

Ja probowalam się oddawac mojemu hobby (spanie) (to znaczy, spanie to JEDNO Z moich hobby, ale chyba najwieksze), ale niejaki N. wywlekal mnie za noge spomiędzy owczych skor (TAK TAK – OWCZE SKORY podszywane adamaszkiem!) z okrzykiem “WSTAWAJ, BARBARO RADZIWILLOWNO!” (hmm, czy ona przypadkiem nie umarla na syfilis?…) i wyprowadzal na spacer. Na jego obrone dodam tylko, ze po gorach wspinalismy się glownie Kojotem, bo Kojot musial zaliczyc ofrołd.

Oprocz tego, N. glownie okazywal mi swoje gorace uczucie do mnie. Apogeum osiagnal na rynku w Przemyslu – już sam nie wiedzial, jak by mi tu swoja milosc wyznac, wiec kupil mi kawe, tokaj, a nastepnie gwizdnal mnie lokciem w oko. Wersja oficjalna: chcial mnie objac, ale podejrzewam, ze przeczytal w jakims poradniku ze należy bezustannie zaskakiwac partnera, no wiec mnie zaskoczyl. Nastepnie, ja sobie przykladalam noz do powstajacej bulwy (niestety – nie było siniaka, czego bardzo zaluje, bo mialabym co mu wypominac CO NAJMNIEJ DO GWIAZDKI), a on stwierdzil “To chyba jest synagoga” – i wylal mi pol kieliszka tokaju za dekolt.

I widzielismy wypalanie wegla drzewnego. Mialam kiedys taka czeska bajke (uwielbiam czeskie bajki) o smoku, który wyzeral smolarzowi wegiel drzewny.

Tylko DLACZEGO dzis MUSI BYC poniedziałek?
Wcale się nie dziwie tej krowie, ze się wsciekla.

PS. Pogoda w sam raz na Jane Austen.

15 Replies to “"ZYCIE JAKO UKLADANKA Z KOTAMI NA WYSOKI POLYSK"”

  1. Się nie ide nazywać! Się idę nazywać po swojemu! Se nie myśl, klepku jeden, że tak na zamówienie w mordę i nożem!

  2. Się nie ide nazywać! Się idę nazywać po swojemu! Se nie myśl, klepku jeden, że tak na zamówienie w mordę i nożem!

  3. BYL! BYL! – sama widzialam – to w poniedzialek N. mnie rabnal w oko w Przemyslu!
    A na dowod mam komplet kieliszkow do szampana, kupionych OD PRAWDZIWEJ ZYDOWKI.

  4. a ja wczoraj opowiadalem znajomym relacje z rejsu i okazalo sie, ze po niedzieli byl wtorek.., nie mam ani zdjec z poniedzialku ani nie pamietam, zeby cos sie dzialo w poniedzialek tydzien temu, no niech mi kto udowodni, ze byl..

  5. Fiutem to się jeszcze niczego sensownego nie szło wymyśleć, klepek.
    I jak to idzie być oryginalny komentarz – w świetle innych Waszych, klepek, osiągnięć – to ja sie idę nazywać Zylbersztajn.
    Od zaraz!

  6. Te skurwysyny poniedziałki zazwycaj przychodzą dokładnie nie wtedy, kiedy potrzeba.
    Kto – pytam – kto do kurwej nędzy wymyślił poniedziałek?!

Skomentuj Chrabja Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*